Zsunęła kominiarkę i ujrzałam tę twarz. To była ona.
To była Olga.
Porwała mnie psychofanka.
No pięknie. Po prostu pięknie. Żyć nie umierać.
- Olga... - westchnęłam
- Skąd znasz moje imię?! - krzyknęła - Aaa.. no tak! Oczywiście Michał Ci wszystko o mnie opowiedział!
- To nie tak poczekaj...
- Wszystko już rozumiem!
- W przeciwieństwie do mnie... Dlaczego mnie porwałaś?!
- Bo tak mi się podoba! Nie będziesz się spotykała z Michałem, on należy do mnie, rozumiesz gówniaro?!
- Olga, uspokój się...
- Spierdalaj! Nie będziesz mi mówić co mam robić! Michał jest MÓJ, i tylko JA mogę z nim być, ogarniasz?! Nie TY! My jesteśmy dla siebie stworzeni!
- No chyba tylko Tobie się tak wydaje...
- Milcz!
- Olga, zrozum, Ty i Michał to już skończone! Ogarnij się, on ma Cię dość! Przeprowadził się bo miał Ciebie dość! - krzyczałam do niej widząc narastająca wściekłość w jej oczach - To wszystko przez Ciebie! Nie rozumiesz, że z Tobą nie był szczęś... - nie zdołałam skończyć bo Olga zasłoniła mi usta i oczy szalikiem a chwilę później poczułam ostry ból w lewym ramieniu i straciłam przytomność...
Odzyskałam świadomość chwilę później. Przynajmniej tak mi się wydawało, że była to "chwila". Pierwsze co poczułam, to przeszywający ból w ramieniu. Nie krwawiło, ale rozchodzące się ciepło promieniowało mi aż do palców. Obudziłam się w pozycji leżącej na kanapie. Nie miałam już zasłoniętych oczu natomiast usta nadal tak. Spojrzałam na ścianę na której wisiał zegarek. Wskazywał 23:45. Olgi nie było w pokoju więc leżałam tam w bezruchu, żeby przypadkiem nie wabić jej do pokoju. Minutę później poczułam wibracje w tylnej kieszeni dżinsów. Telefon?! Jakim cudem ona mi go nie zabrała?! No no, panie i panowie, profesjonalny porywacz - zaśmiałam się w duchu... Zostawić ofierze telefon. Największy fail jaki można popełnić. A ja muszę wykorzystać tę szansę... Związane do tyłu ręce ułatwiły sprawę. Powoli wysunęłam go z kieszeni, odblokowałam wyświetlacz i przekręciłam się możliwie na prawo próbując go dostrzec. Po chwili gimnastykowania się udało mi się ułożyć w takie pozycji, że miałam swobodny dostęp do telefonu. Ujrzałam trzydzieści nieodebranych połączeń - naturalnie, od Michała, oraz kilkadziesiąt smsów o podobnej treści do "Gdzie jesteś?" "Dlaczego zniknęłaś?" "Co się stało?" itp. Postanowiłam mu odpisać bo kto wie, czy za drzwiami nie czyhała porywaczka gotowa usłyszeć każdy szept i prawdopodobnie ponownie mnie uśpić. Dzwonienie więc odpadało. Poza tym w tej pozycji to było zwyczajnie fizycznie niemożliwe... Wyklepałam powoli: "Olga mnie porwała, ratuj, jestem chyba w jej mieszkaniu" chwilę później otrzymałam odpowiedź "Ale ja nie wiem gdzie ona mieszka!" trochę mnie to zbiło z tropu, ale w sumie miał rację. Skąd mógł wiedzieć gdzie się zaszyła... "Zrób coś błagam" odpowiedziałam i schowałam telefon który mógł mi się jeszcze przydać i być może był moja jedyną deską ratunku. Było już późno więc ułożyłam się z jakiejkolwiek wygodniejszej pozycji niż byłam aktualnie i próbowałam zasnąć. Na szczęście, udało mi się po dłuższej chwili...
Obudziły mnie przebijające przez rolety promienie porannego słońca. Spojrzałam na zegarek. Było piętnaście po siódmej. Czyli o szkole znowu mogę dziś zapomnieć... Przynajmniej dziś nie z mojego powodu. Przekręciłam lekko głowę na lewo by ogarnąć wzrokiem pokój. I jak na komendę z głośnym hukiem wparowała do pokoju.
- Proszę bardzo księżniczka się obudziła.... - zaczęła kpiącym tonem.
- Ty wariatko, dałaś mi zastrzyk usypiający! - krzyknęłam.
- Bo za dużo gadałaś, proste - powiedziała to takim tonem, jakby fakt iż podarowała mi dawkę zakazanej substancji było czymś naturalnym, jak podanie szklanki wody do picia. Zagotowało się we mnie.
- Idiotko, wypuść mnie stąd natychmiast bo zaalarmuję policję! - zaczęłam wrzeszczeć jeszcze głośniej.
- Cicho... Chcesz kolejną dawkę? - powiedziała z ironicznym uśmieszkiem wskazując na stolik na którym leżał stos fiolek i strzykawek. Spojrzałam na nią z przerażeniem.
- Czego ode mnie chcesz? Jak długo jeszcze będziesz mnie tutaj trzymać i po co?
- Słuchaj, sprawa jest prosta. Albo odczepisz się od Michała, albo resztę życia spędzisz w moim pokoju lub mojej piwnicy - uśmiechnęła się.
- A ty znowu to samo... - patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
- Prosty warunek. Puszczam Cię wolno, idziesz do Michała ze mną, mówisz mu że z nim zrywasz i się stąd wynosisz. Wtedy ja zostaje jego dziewczyną i będę z nim już do końca życia.
- Gadasz jak obłąkana...
- Co? - spytała jakby niedosłyszała, rękę kierując w stronę strzykawek - Jeszcze jedno słowo...
- Dobra, już będę cicho, ani się waż faszerować mnie kolejną dawką psychotropów.
- Grzeczna dziewczynka. Zastanów się nad moją propozycją, bo innej nie dostaniesz - powiedziała i wyszła z pokoju.
Gdy już upewniłam się, że opuściła pomieszczenie, ostrożnie wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam kilka wiadomości od Michała, ale szczególnie wróciłam uwagę na ostatnią:
"Kochanie, namierzyłem Twój telefon, zgłosiłem porwanie na policję, niedługo tam będziemy, nie martw się, wszystko będzie dobrze, kocham Cię:* " odpisałam tylko: "Uważajcie, może być uzbrojona. Groziła mi nożem!" Schowałam telefon do tylnej kieszeni.
Wow. Szykuje się niezła akcja.
Nie czekałam długo. Posiedziałam tam jeszcze może z pół godziny, po czym usłyszałam ostre pukanie do drzwi. Usłyszałam "Proszę otworzyć, policja!" No, zaczyna się. Kilka sekund później zszokowana Olga wpadła do pokoju i morderczym szeptem rzuciła w moją stronę:
- Nasłałaś na mnie psy?! - chwyciła nóż leżący obok strzykawek.
- Ja?
- Tak, kurwa, ty! Co tu robi policja?!
- A skąd mam wiedzieć?
- Nieee, ja się tak łatwo nie poddam.
W tym momencie funkcjonariusze wyważyli drzwi i wpadli do pokoju.
- Policja! Ręce do góry!
- Nie w tym życiu! - krzyknęła Olga rzucając w ich stronę nożem. Wbił się w ich ochronne tarcze. Mój Boże. Ona jest chora psychicznie.
- Ręce do góry!
Widząc jak w beznadziejnej jest sytuacji, otworzyła okno mówiąc:
- Stójcie bo skoczę!
- Olga! - krzyknęłam.
- Proszę zejść!
- Nie!
- Powtarzam proszę zejść bo użyję środków zapobiegawczych!
- Spierdalać stąd!!! - zdarła się na cały głos wdrapując się na parapet.
- Proszę zejść! Powtarzam po raz ostatni!
- Nie!!!
W tym momencie jeden z policjantów wyjął paralizator i strzelił w jej stronę. Padła przed siebie jak długa drgając na całym ciele. Funkcjonariusze momentalnie podbiegli do niej i obezwładnili ją. Gdy przestała się trząść podnieśli ją i zakuli w kajdanki i wyprowadzili z mieszkania. Patrzyła na mnie zawistnym wzrokiem...
- Jeszcze tego pożałujesz... - rzuciła przy wyjściu.
Zapadła kilkusekundowa cisza. Oczy powoli wypełniały mi się łzami.
- Michał... - załkałam gdy już ją wyprowadzili, a on momentalnie podbiegł do mnie i rozwiązał mi ręce i nogi. Przytuliłam go mocno.
- Co za wariatka... - powiedziałam przez łzy - Normalnie mnie porwała!
- Spokojnie, już dobrze, jestem przy Tobie... Już po wszystkim... - próbował mnie uspokajać, ale ja rozkleiłam się na dobre.
Gdy już wróciliśmy do domu i Michał zaparzył mi kubek melisy, przyjechali policjanci. Chcieli spisać protokół z tych wydarzeń. Powiedziałam wszystko po kolei jak było i zaznaczyłam, że tą wariatkę trzeba zamknąć w psychiatryku. Michał dodatkowo opowiedział im swoją historię z Warszawy i o konieczności przeprowadzki, o tym jak go znalazła. Gdy mundurowi wysłuchali naszych historii i spisali potrzebne rzeczy, pożegnali się i wyszli. Powiedzieli tylko, że będą do mnie dzwonić w tej sprawie i informować mnie o tym co dalej będzie z Olgą. Gdy już wyszli z mojego mieszkania powiedziałam do Michała:
- Kochanie... - westchnęłam ziewając - Nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna za ratunek. To było coś okropnego, nie wiem co by było gdyby ona zabrała mi telefon.
- Wtedy to chyba w życiu bym Cię nie odnalazł. A tak, mój kolega-haker namierzył Twój telefon i bez problemu udało nam się trafić do jej kryjówki.
- Dziękuję... - westchnęłam. Chyba po raz pierwszy cieszyłam się ze znajomości Michała z hakerem...
- Nie masz za co dziękować. To wszystko moja wina. To przeze mnie ta cała chora sytuacja...
- Nie, przestań! Nie obwiniaj się za to, że ona ubzdurała sobie coś nierealnego - przerwałam mu.
- Ale to wszystko przeze mnie. Uratowanie Cię było moim obowiązkiem. Nie przestałbym dopóki byśmy Cię nie odnaleźli. A to, że była tak głupia, żeby Cię nie przeszukać, to było naprawdę szczęście w nieszczęściu.
- Michał... Wróć teraz do domu, odpocznij, ja też chcę się zdrzemnąć, bo tą noc spędziłam na wyjątkowo niewygodnej kanapie, przez co czuję się jakby plecy miały mi zaraz odpaść.
- Oczywiście. Zadzwonię wieczorem - uśmiechnął się.
- Do usłyszenia - pożegnaliśmy się, po czym zastawił mnie samą.
Przykryłam się kocem i położyłam na kanapie. Zmęczenie wygrało bo już kilka chwil później straciłam świadomość i zapadłam w głęboki sen.
Gdy się obudziłam, był już wieczór. Spojrzałam na telefon. Była godzina dwudziesta. Wstałam, zrobiłam sobie coś do jedzenia, bo byłam niemiłosiernie głodna i wróciłam na kanapę. Włączyłam telewizor. Obejrzałam wiadomości. Jak zwykle, trochę polityki, nic ciekawego. Skakałam chwilę po kanałach w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego filmu, ale oczy dosłownie mi się zamykały. Stwierdziłam więc, że oglądanie w tym stanie jest bezsensowne. Zaczęłam więc ponownie szykować się do snu lecz chwilę później dostałam smsa od Michała.
"Wrzuciłem nowy cover, sprawdź go!"
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nareszcie coś ciekawego tego wieczoru. Co tym razem? Szybko sięgnęłam po laptopa który leżał na ławie i włączyłam go. Załadowałam YouTube i wyszukałam kanał Miheya. Jako najnowszy film ukazał mi się tytuł "You Need Me I Don't Need You in the style of Ed Sheeran (cover)"
Nie. Naprawdę? Czyżby podjął się tak trudnej piosenki? Muszę to sprawdzić.
Kliknęłam w filmik i po kilku sekundach usłyszałam znajomy riff. Tak, to było to... Zobaczyłam Michała i usłyszałam jego rapujący głos. Wow, był naprawdę dobry. Musiał długo to ćwiczyć. To było niesamowite z jaką precyzją wyśpiewywał słowa tego utworu. Do tego akompaniował sobie na gitarze. Mój mistrz. Natychmiast wysłałam mu smsa "Jesteś geniuszem. Kocham Cię". Przesłuchałam go jeszcze kilka razy po czym, ponownie usnęłam...
Obudził mnie telefon od Michała. Jego głos był tak entuzjastyczny, że od razu mimowolnie i ja się rozbudziłam.
- Kochanie!!! Nie zgadniesz co się stało! - zaczął niemalże krzycząc.
- No obawiam się że nie, nie zgadnę - zaśmiałam się - Ale na pewno coś dobrego, sadząc po Twoim głosie.
- Dostałem propozycje zagrania na festiwalu w Krakowie! Będę supportował jakiś znany zespół!
- Poważnie?! To fantastycznie!
- Jeszcze nie wiem jaki, ale mają mi powiedzieć do końca tygodnia a ja mam się za ten czas zastanowić czy przyjmuję ich propozycję.
- No to rozumiem, że chyba się nawet nie zastanawiasz?
- Oczywiście, że nie! Nie mogę przegapić takiej szansy!
- Proponuję to uczcić, wpadnij do mnie wieczorem - zaproponowałam.
- Ty wiesz jak mnie zmotywować! Już się nie mogę doczekać, buźki - pożegnał się.
Po rozłączeniu się z Michałem, byłam w mega dobrym humorze. Niestety, mój nadspodziewany zapał szybko opadł po zdaniu sobie sprawy z faktu, że za tydzień matura. O cholera, teraz to już żarty się skończyły, geniuszu. Zabierasz się ostro do roboty!
Wstałam, ogarnęłam swoją osobowość i udałam się do kuchni. Spożyłam pożywne śniadanko po czym poszłam do łazienki aby się wykąpać. Za kilka dni koniec roku szkolnego, trzeba będzie iść do szkoły na rozdanie świadectw, pożegnanie, bla bla... A co mi tam, pójdę z Michałem, zaszaleję.
Plan na dziś: nauka. Nie, nie, nie. Najpierw idę odwiedzić Lenę, przez to zamieszanie z porwaniem nawet nie miałam czasu iść do niej. Na pewno się już obraziła, nawet nie dzwoniła, cholera. Natychmiast wybrałam jej numer aby poinformować ją o moich planach najazdu na szpital. W sumie po jej głosie czułam, że się ucieszyła i dała mi do zrozumienia, że czeka na mnie. Tak więc, ogarnęłam się i wybrałam w odwiedziny.
Posiedziałam u niej kilka godzin, rozmawiałyśmy o maturze i nauce, ale oczywiście nie obyło się bez konieczności opowiedzenia jej jaką wielce szaloną przygodę przeżyłam przedwczoraj. Ku mojemu zdziwieniu, była dosyć przejęta i dziwnie spokojna. To dziwne jak na nią, normalnie to spodziewałam się, że mnie po prostu wyśmieje albo obróci to w żart. Tym razem była dziwnie poważna. Coś mi tu nie pasowało, ale nie chciałam wnikać. Pożegnałam się mówiąc, że mam w planach jeszcze dziś sporo nauki i muszę to ogarnąć, bo "egzamin dojrzałości" zbliża się nieubłaganie. Odpowiedziała mi tym samym - też zamierzała się uczyć. O nie, ewidentnie coś było nie tak. Lena i nauka? Nie chciałam tego roztrząsać akurat w tym momencie, więc wróciłam do domu.
- Lena, jeszcze tylko ostatnia kwestia - powiedziałam zatrzymując się w drzwiach sali.
- Tak?
- Kiedy ustalamy datę przeprowadzki?
- Myślę, że po maturach będzie idealnie.
- Zgoda, w takim razie, dzień w którym mamy ostatni egzamin, chyba angielski ustny o ile dobrze pamiętam - 15 maja? Tak, chyba tak.
- Zgoda, w takim razie 15 maja robię Ci najazd na chatę - uśmiechnęła się.
- Już się nie mogę doczekać - odwzajemniłam uśmiech i wyszłam.
Popołudnie zleciało mi na rozwiązywaniu zadań z funkcji kwadratowej. W sumie szło mi całkiem nieźle. Te zadania optymalizacyjne, wykresy funkcji, równania i nierówności kwadratowe.... Niby to lubiałam, ale matematyka potrafiła męczyć. Po pięciu godzinach miałam tego serdecznie dość, więc z radością przywitałam Michała który zapukał do moich drzwi równo o 19.
- Cześć Miśku - przywitał mnie - Popatrz co tutaj mam - wskazał na butelkę różowego Carlo Rossi i bukiet kwiatów w drugiej ręce - Twoje ulubione - uśmiechnął się.
- Ohoho, ktoś tu ma dobry humor! - zażartowałam wpuszczając go do środka.
- No cóż, w końcu mamy co świętować! To mój pierwszy występ na tak dużym festiwalu. Wyobraź sobie, że będzie tam około 20 tysięcy ludzi!!! Przedtem, jak proponowali mi występ przed tysiącem widzów to było osiągnięcie... Dwadzieścia tysięcy....! Czujesz to?! - spojrzał rozmarzonym wzrokiem w sufit.
- Rozumiem, ale wiesz co to oznacza? Ciężką pracę i mnóstwo prób kochany. Nie ekscytuj się tak. Musisz przecież wypaść perfekcyjnie!
- Ale pomożesz mi w przygotowaniach, co nie?
- Jeszcze się pytasz! Widzisz tu coś ciekawszego do roboty? Raczej nie...
- Kto wie, może potem ktoś by mi kontrakt zaproponował? - zaświeciły mu się oczy.
- Być może... Ale nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość - uspokoiłam go - Jesteśmy tu i teraz. Ja i Ty. Dawaj to wino i włączaj film. Stęskniłam się - przytuliłam go.
- Przecież widzieliśmy się przedwczoraj - uśmiechnął się odwzajemniając mój uścisk.
- No ale to dwa dni! Nie rozumiesz mnie! - zaśmiałam się, całując go delikatnie - Chodź!
Kolejne dwa tygodnie minęły mi na nauce do matury i co ciekawe... na samej maturze. Z niecierpliwością wyczekiwałam ostatniego piątku kiedy to będę wreszcie wolna. Byle by to napisać i wyrąbane. Polski jakoś minął, z matematyką o dziwo trochę gorzej - poziom rozszerzony był dosyć skomplikowany, ale uważam że poszło mi całkiem przyzwoicie. Nie skomentuję angielskiego który był wręcz banalny, nawet poziom rozszerzony. Czyżbym była aż tak dobra? Ustne zaliczyłam na satysfakcjonującą ilość procentów i nim się obejrzałam był 15 maja.
Wolność. To takie piękne. Czy zdam czy nie zdam jest mi to obojętne. Podeszłam do egzaminów i to się liczy. Mam nadzieję, że trzydzieści procent uzyskam, tyle mi wystarczy.
Około 14 zadzwoniła Lena.
- Gotowa? Ja się właśnie pakuję! Matki jak zwykle nie ma w domu więc nawet nie zauważy - zaśmiała się gorzko.
- Jasne, czekam na Ciebie, chodź już bo obiadek stygnie córeczko! - zaśmiałam się
- Mamusia się znalazła...
- Zabrałaś pieniądze? - upewniłam się.
- Oczywiście, udało mi się zwinąć uwaga... całe trzy tysiące! Jestem geniuszem, no nie?
- Nie.
- No weź...
- Weź nie pierdziel tylko zwiewaj stamtąd. Czekam! - zaśmiałam się i rozłączyłam.
Nim zdążyłyśmy ogarnąć mieszkanie zastał nas wieczór bo przecież Lena wpadła z pięcioma torbami i dwoma walizkami. Musiała wracać się dwa razy do domu.
- To wszystko? - zapytałam patrząc z lekkim przerażeniem na torby i walizki
- Yep. Wszystko co niezbędne. I to co zbędne też.
- To znaczy?
- Podwinęłam z domu kilka pierdół do sprzedania. Zarobimy troszkę a tej... francy, i tak się to nie przyda - przewróciła oczami.
- No w sumie, racja... Całkiem nieźle sobie to przemyślałaś - zgodziłam się z nią - A klucze masz?
- Oczywiście moja droga, żartujesz sobie ze mnie? Wszystko jest perfekcyjne przemyślane.
- Nie boisz się, że będzie Cię szukać i wezwie policję?
- Nie.
- Wow, jesteś taka pewna siebie...
- Bo zostawiłam jej list. Wygarnęłam jej jaką jest pustą... i beznadziejną osobą... że nie powinna odczuć mojego braku fizycznego bo i tak już dawno mnie straciła. Trochę innych pierdół no i, że jestem dorosła, i mogę sama o sobie decydować. Na koniec dodałam soczyste "Nie szukaj mnie i wypierdalaj z mojego życia" - uśmiechnęła się.
- Szaaaaalona!
- No wiem - przytaknęła - Jeśli ona go w ogóle kiedyś przeczyta to będzie dobrze. Nie było jej w domu od półtora tygodnia. Oczywiście nawet nie zorientowała się, że byłam w szpitalu. Nawet nie życzyła mi powodzenia na maturze. Nic. Nienawidzę jej.
- Dobra, to rozpakuj się a potem to uczcimy. Jeden krok do przodu ku dorosłości.
- Melanż? - zaśmiała się szyderczo.
- Ooo nie nie... Chyba żartujesz. Nie będzie żadnej libacji. Ewentualnie po kieliszku, drinku albo lampce wina. Co wybierasz?
- Zrób jakieś dobre drinki.
Siedziałyśmy do późna, a gdy Lena zakomunikowała mi, że jest już wielce zmęczona i raczy iść spać, zwolniłam jej miejsce na kanapie i przeniosłam się do mojego pokoiku. Też zamierzałam się położyć, ale jeszcze na chwilę włączyłam komputer, żeby przeglądnąć facebooka i twittera. Czyli klasycznie jak co nocy. Jak zwykle, widziałam jak większość moich znajomych świętowała zakończenie matur, a niektórzy nadal ubolewali na myśl jeszcze jednego weekendu spędzonego w książkach. Rzadko udzielałam się na tych portalach, w sumie, to używałam ich tylko do śledzenia kont znanych osób(zwłaszcza twittera) i należałam do kilku grup na facebooku. Uważałam to jako źródło marnotractwa czasu.
Przejrzałam więc kilka kont, tablicę główną, polajkowałam kilka zdjęć i postów a jak zwykle na koniec wpadłam na tablicę Eda, żeby popatrzeć co ciekawego u mojego kochanego Rudego.
I wtedy to zobaczyłam. Nowy tweet dodany kilka minut temu. Przykułam mój wzrok do ekranu laptopa i zaczęłam podążać za tekstem.
Przeczytałam.
Nie.
Co?
To niemożliwe...
Czekaj. Chwilunia.
Jeszcze raz...
O mój Boże.
Na tablicy Eda znajdował się tweet o następującej treści:
End of x tour is soon. See you in Poland for the last gig 12 sept much love x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz