wtorek, 14 kwietnia 2015

#3 "Psychofanka"

Ed śpiewał mi "I'm A Mess" a ja zastanawiałam się, co do cholery miała znaczyć ta poranna kłótnia Michała z tą cała Olgą? Kim ona była? Muszę wyjaśnić z nim już dwie rzeczy chyba, że cudem to on wyjdzie z tą inicjatywą i sam mi wszystko wytłumaczy.
- Ej, laska, co chodzisz taka zamyślona? - zagadała mnie po pierwszej lekcji moja przyjaciółka Lena.
Znam ją 10 lat i wiem, że mogę jej powiedzieć wszystko, ale... o Michale na razie nic nie wspominam! Jeszcze za bardzo się podjara, jak to ona i nie da mi spokoju. Wolę najpierw to z nim wyjaśnić...
- Co? - zaśmiałam się w miarę naturalnie, przynajmniej miałam taką nadzieję. - Jestem zmęczona, sama wiesz, jutro ten sprawdzian z matematyki, a ja znowu nic nie umiem... - powiedziałam wyjmując zeszyt z plecaka. - Ogarniasz zadanie 6.105?
- Stara, nawet mi tu nie ściemniaj, matma poczeka, co jest? - spojrzała na mnie takim wzrokiem jakby już wiedziała, że blefuje. - Ty nie rozumiesz matmy, kujonie. No błagam...
- Ej, no serio... Czemu mi nie wierzysz? - popatrzyłam na nią błagalnym wzrokiem.
- Bo nie! - zaśmiała się. - Dooobra, dziś masz spokój, ale jeśli mi tego nie wyjaśnisz to nie żyjesz. - powiedziała kiwając głową na znak zrozumienia i mnie przytuliła.
- Dzięki kochana. - uśmiechnęłam się.
Zadzwonił dzwonek. Ech... jakoś przeżyje do 14... Chyba.
Gdy wróciłam do domu, jedyne na co czekałam to sms od Michała. Nie zawiodłam się. Punkt 16 napisał - "Przyjdź na przystanek. Teraz. Możesz?" Odpisałam. "Ok, ale po co?" Natychmiast dostałam odpowiedź. "Przyjdź, wszystko Ci wyjaśnię."
Ogarnęłam się, poprawiłam makijaż i poszłam. Co tam sprawdzian. Jak wrócę ogarnę. I tak bym nie potrafiła się skupić nad zadaniami.
Ostrożnie wyjrzałam zza rogu budynku za którym dziś rano się ukrywałam. Był sam. Okej, idę. Założyłam okulary bo dosyć mocno świeciło słońce - no i przy okazji nie będę musiała się na niego patrzeć - łatwiej się dogadamy.
Gdy przyszłam na przystanek, usiadłam obok niego bez słowa. Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy. W końcu westchnęłam.
- Michał.... - zaczęłam.
- Tak wiem. Po kolei. Wszystko Ci wyjaśnię. - przerwał mi. - Tylko proszę Cię o jedno. Nie skreślaj mnie od razu, po tym jak poznasz prawdę i niej miej mi za złe, że Cię okłamałem. Co chcesz najpierw wiedzieć?
- Kim była ta dziewczyna i dlaczego się tak ostro kłóciliście? - zapytałam stanowczo.
- Może zacznę od początku. - westchnął. - Znasz może takiego gościa o pseudonimie Mihey?
- Kto? Mihey?
- Tak. Mihey to ja. To mój, że tak powiem, pseudonim artystyczny. Jestem młodym artystą, początkującym muzykiem który zdążył już zabłysnąć w Warszawie i na YouTube. Nagrałem kilka coverów, między innymi Eda Sheerana, Maroon 5, Jamesa Baya. Dzięki nim mnie zauważono. Zagrałem kilka koncertów na jakichś lokalnych festiwalach i dokładnie 5 koncertów solowych. Ale wcześniej byłem zwykłym nastolatkiem, który tylko sobie śpiewał i pragnął rozwijać swoje pasje. Wcześniej, w szkole, poznałem właśnie Olgę. Chodziła ze mną razem do klasy w liceum, dobrze się dogadywaliśmy. No i w sumie tak wyszło, że... zostaliśmy parą.
- Czyli to Twoja dziewczyna? - przerwałam mu, aby usystematyzować.
- A no właśnie że JUŻ nie.  Byliśmy razem pół roku, to był naprawdę cudowny czas. Serio, czułem się przy niej szczęśliwy mimo jej wielu wad - ale byłem po uszy zakochany, więc je ignorowałem. Do czasu gdy mój cover "Kiss Me" przebił 50 000 wyświetleń i zaproponowano mi występ na małym festiwalu. Cieszyłem się jak dziecko. Dostałem szansę, no więc logiczne, że chciałem ją wykorzystać. Olga najpierw się ucieszyła, a potem zrobiła mi awanturę. Poszło o moje "gwiazdorzenie" jak ona to nazwała. To chyba była nasza pierwsza tak poważna kłótnia, potem było już tylko gorzej. Kłóciliśmy się praktycznie codziennie, a moja "kariera" szła do przodu. Po występnie na festiwalu wbiło mi dodatkowo kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń i kilka tysięcy subskrybentów. Byłem wniebowzięty. A Olga? Coraz bardziej zazdrosna... Połączyły nas wspólne pasje - śpiew, muzyka, pragnienie kariery - i rozdzieliło nas to samo. Ja piąłem się w górę, a ona swoją zazdrością tylko bardziej spadała na dno. Zerwała ze mną... Ale po tygodniu przybiegła z płaczem, że nie może beze mnie żyć. I tak to było: co chwilę kłóciliśmy się, ona wracała z żalem, płaczem i przeprosinami, była jednodniowa zgoda, i znowu kłótnia, i tak w kółko. Z czasem miałem tego dość. Postanowiłem z tym skończyć. Powiedziałem jej, że ma mnie zostawić w spokoju. A jej włączył się tryb psychofanki. Tylko pogorszyłem sprawę... Zaczęła mnie prześladować, grozić, nachodzić, urządzać sceny zazdrości, łaziła za mną dosłownie wszędzie! Na festiwale, na koncerty, pisała do mnie ciągle miliony smsów, musiałem zmienić numer!
- I zdecydowałeś się przeprowadzić, żeby się odciąć? - zapytałam powoli ogarniając o co chodzi.
- Taak, rzuciłem ten pomysł moim rodzicom, ale oni mnie wyśmiali. Stwierdzili, że dramatyzuję! Dopiero gdy Olga się dla mnie pocięła, wysłała mi zdjęcia i nagranie jak grozi, że się zabije, to naprawdę mi uwierzyli. Zadzwonili na policję, zgłosili to, powiadomili jej rodziców. Z tego co wiem, podobno wzięli ją na jakieś badania psychiczne. A my szybko znaleźliśmy mały domek tutaj, bo kilka kilometrów dalej mamy znajomych. Stwierdziłem, że tutaj będę miał spokój, i też mogę rozwijać moja karierę. I myślałem tak jeszcze do wczoraj. Dopóki nie zobaczyłem jej czerwonego Mercedesa podjeżdżającego na moje podwórko. Wyszła, stanęła pod oknem z kartką "Michał. Błagam Cię zejdź do mnie!!!" i tak stała... 3 godziny.
- Ile?! - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak, 3 godziny. Zlitowałem się, jak to ja... Zszedłem na schody i od razu zaczęła się awantura. Szarpała mnie, tak jak dziś rano. Zwyzywała mnie i odjechała. Załamany wróciłem do domu, powiedziałem rodzicom, wysłałem Ci te smsy i z emocji zasnąłem. Rano chciałem się z Tobą zobaczyć na przystanku, ale nie było Cię o tej samej porze co zawsze, więc czekałem. I nagle pojawiła się ona - i znowu się zaczęło. Dalej to już wiesz...
Odetchnęłam ze zdziwieniem. Zapadła cisza.
Nie wiem czy bardziej byłam na niego wkurzona o to, że tyle przede mną zataił i chciał to ukryć - bo fakt faktem, gdyby nie Olga, ciekawa jestem kiedy zamierzał mi to wszystko opowiedzieć i czy w ogóle zamierzał - czy bardziej mu współczułam zachowania jego byłej dziewczyny. Stwierdziłam, że na razie muszę to przemyśleć. Westchnęłam, bez słowa wstałam i chciałam kierować się do domu.
- Weronika, czekaj! - złapał mnie za ramię i popatrzył na mnie swoimi hipnotyzującymi niebieskimi oczami. - Nic mi nie powiesz?..
- Wiesz co, nie chce mi się z Tobą gadać. Cześć. - powiedziałam i odeszłam wyrywając się z jego uścisku.
Wezbrała we mnie złość. W tej chwili byłam na niego tylko i wyłącznie, MEGA wkurzona. Nienawidzę kłamstwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz