Stałam tam jak wryta i nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
Michał... śpiewał... dokładnie... prawie... tak... jak... Ed...
Lena jak na razie nie widziała mojej miny i reakcji, bo gapiła się w ekran jak zaczarowana. A ja nie mogłam się ruszyć... Dopiero pod koniec piosenki, powoli zaczynało do mnie docierać co tu się dzieje...
To piosenka Eda.
Ten chłopak śpiewa praktycznie jak Ed.
Ten chłopak to nie Ed.
Ten chłopak wygląda prawie jak Ed.
Ten chłopak to nie Ed.
Ten chłopak to Mihey.
Ten chłopak to nie Ed.
Ten chłopak to Michał.
Ten chłopak mnie zna.
A ja znam jego.
Piosenka się skończyła, a ja dalej nie mogłam się ruszyć. Lena oderwała się od ekranu i spojrzała na mnie z takim zacieszem na twarzy, jaki naprawdę rzadko u niej widuję... Widząc moje zszokowanie uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zaczęła się śmiać z tego, że odniosła sukces i wreszcie mnie czymś zainteresowała.
Ale ona nie ma pojęcia, czemu tak stoję jak wryta.
Ona nie ma pojęcia, że ja go znam.
Ona nie ma pojęcia, że on mieszka w naszej wsi.
- Zajebiste prawda?!?! - zaśmiała się - Widać, że Ci się spodobało! Wywarł na Tobie takie wrażenie, że sama nie wierzysz, co nie?!
- Lena... - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Tak wiem, jestem genialna... Ale posłuchaj tego... - już ładowała kolejną piosenkę - było to Bloodstream. Tym razem szczena opadła mi całkowicie... To było idealne! On grał wszystko dokładnie tak samo jak Ed! Przejście było idealne, zapętlona na loop station brzmiało wręcz identycznie jak na żywo w wykonaniu Sheerana... Jasna cholera, czy to jest w ogóle możliwe?!
Gdy piosenka się skończyła, ze stoickim pokojem pożegnałam Lenę, odprowadziłam ją do drzwi i gdy znikła na progiem natychmiast pędem pobiegłam po telefon i napisałam smsa do Michała... "Masz czas? Spotkajmy się, co ty na to?" ...odpisał po kilku minutach... "Dla Ciebie zawsze! Gdzie i kiedy?" ...napisałam... "Za pół godziny na przystanku. Weź gitarę."... zgodził się.
Przez te pół godziny, oglądnęłam jego kanał na YouTube - miał 25 tysięcy subskrybentów! i wysłuchałam wszystkie jego covery Eda: Kiss Me, Bloodstream, The A-Team, Drunk, Give Me Love, Thinking Out Loud, I See Fire... Byłam oczarowana... Najwięcej wyświetleń miało wykonanie Kiss Me - 120 tysięcy oraz Give Me Love - 78 tysięcy, pozostałe wahały się w okolicach 50 tysięcy. No nieźle... Czemu ja wcześniej nie wpadłam na to, żeby go posłuchać?
W lekkim letargu wyszłam z domu, ale po drodze otrzeźwiałam. W myślach powtarzałam sobie: "Plan jest taki: Idziemy nad staw, zagaduję i podpuszczam go, żeby mi coś zaśpiewał. A potem to niech się dzieje co chce. Muszę to usłyszeć. Muszę zobaczyć czy to prawda."
Gdy zbliżałam się do zatoczki, Michał już czekał. No, no, powiem że punktualność to zdecydowanie jego zaleta. Jeszcze nigdy na niego nie czekałam, zawsze był na umówioną godzinę, nawet wcześniej. Gdy podeszłam, przytulił mnie na przywitanie. Nie wiem co mi odbiło, ale wyszło tak naturalnie, że ja zrobiłam to samo. Trwało to może ze trzy sekundy, ale w tym momencie można powiedzieć, że odpłynęłam. To było takie mega spontaniczne, naturalne no i... słodkie.
- Cześć piękna - przywitał się - Miło Cię widzieć.
- Cześć - uśmiechnęłam się - Nudziło mi się w domu i pomyślałam, że możemy się spotkać... Chodź - chwyciłam go za rękę - Pójdziemy w takie jedno fajne miejsce.
- Super, ja zawsze chętnie - słodził mi - Ale po co chciałaś żebym brał gitarę?
- No, domyśl się - zakpiłam żartując - Pomyślmy... Znamy się już trochę, ty jesteś piosenkarzem, a ja jeszcze nie słyszałam jak śpiewasz. Muszę nadrobić zaległości! - zaśmiałam się
- Ale przecież możesz mnie posłuchać na YouTube... - odpowiedział.
- Ej, na żywo a nagranie to całkiem co innego! - pokręciłam głową - Jeśli naprawdę jesteś taki dobry jak mówisz, to zaraz się przekonamy - podpuszczałam go.
- Spooooko, nie ma sprawy! - zgodził się i ruszył za mną.
Szliśmy dłuższą chwilę nad staw. Podczas spaceru opowiedział mi ze szczegółami swoją historię kariery. To było fascynujące - poznać zmagania kogoś od tej strony: ile ktoś się musi namęczyć, rozreklamować, mówić o sobie, ćwiczyć - żeby kogoś zainteresować sobą. Powoli zbliżaliśmy się do celu.
- Chodź, tutaj trzeba skręcić - sprowadziłam go w krętą drogę gruntową.
- Co to za miejscówa? Lubie takie klimaty!
- Jeszcze kawałeczek... Dwie minutki dosłownie... - na rozdrożu ścieżek, o ile tą zarośniętą dróżkę można było tak nazwać, skręciliśmy w lewo - I będziesz w jednym z najpiękniejszych miejsc w tej okolicy... - Szliśmy jeszcze góra minutkę i naszym oczom powoli ukazywał się niewielki staw obrośnięty z jednej strony drzewami a z drugiej liściastymi krzakami. Zaprowadziłam go na zbocze gdzie trzeba było zejść prawie do poziomu wody - była tam zatoczka z trawy i piasku, w której zawsze przesiadywałam z Grahamem.
- Jesteśmy - oznajmiłam z zadowoleniem.
- Łaaał... - rozejrzał się w około - Robi wrażenie, pięknie tutaj... Tak magicznie...
- No właśnie, nie? - zaśmiałam się - Zawsze gdy tutaj przychodzę, a raczej - przybiegam, to samo stwierdzam! W nocy jest jeszcze piękniej, a zwłaszcza podczas pełni, gdy księżyc odbija się w wodzie a dookoła jest jasno prawie jak w dzień... - opowiadałam.
Usiedliśmy. Uśmiechnął się do mnie, wziął gitarę, nastroił ją i zaczął grać "The A-Team". Zamarłam. To było to. Dokładnie to samo. Wpatrywałam się w niego i jego uśmiechniętą, rozśpiewaną i rozmarzoną twarz...
Chyba zauważył moją reakcję więc skończył po pierwszym refrenie i zwrotce.
- Bardzo źle? - zapytał z uśmiechem bo oczywiście wiedział, że zaprzeczę.
Milczałam przez chwilę, spojrzałam na niego, to na wodę, to na piach, aż wreszcie zagryzłam dolną wargę chcąc powstrzymać ten powalający uśmiech...
- No chyba sobie żartujesz... - wydusiłam wreszcie - Jeśli siedziałbyś tyłem do mnie i widziałabym Cię pierwszy raz, to na bank pomyślałabym, że to Ed Sheeran! No bez kitu! Śpiewasz praktycznie tak samo jak on!
- Oj, no bez przesady...- speszył się i próbował ukryć uśmiech - Aż tak? - zapytał z niedowierzaniem
- Mówię serio... I żartowałam, kiedy mówiłam, że nie słuchałam Cię wcześniej... Dzisiaj, moja przyjaciółka Lena znalazła Twoje nagranie Kiss Me w internecie. Wpadła do mnie jak burza, taka była podekscytowana... I jak Cię usłyszałam to wryło mnie w ziemię, nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam uwierzyć, autentycznie - myślałam, że to Ed... - opowiedziałam mu - Gdy już ochłonęłam, pomyślałam że muszę to usłyszeć na żywo...
Patrzył na mnie z tak rozbrajającym uśmiechem, niczym małe dziecko które dostało wymarzoną zabawkę. A potem zaczął śpiewać Kiss Me... Powoli zaczynało się ściemniać. Patrzyłam na niego, na staw, na księżyc... Czułam się mega podekscytowana. Na chwilę zamknęłam oczy i przez ułamek sekundy wydawało mi się, że to Sheeran siedzi obok mnie i mi śpiewa. Szybko otworzyłam oczy i znowu spojrzałam na niego. Powoli kończył, a ja siedziałam i uśmiechałam się jak głupia.
Potem wszystko potoczyło się tak szybko, w ułamku sekundy...
Gdy skończył uśmiechnął się, odłożył gitarę, przysunął się do mnie i niczym się zorientowałam
- pocałował mnie...
czwartek, 30 kwietnia 2015
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
#5 "Cover"
Było super, można to nazwać może nawet i randką. Ej, ale ja nie wiem czy jestem gotowa na rozwijanie tego zauroczenia. No bo przecież, nie mogę powiedzieć, że się zakochałam w chłopaku którego znam kilka dni... To byłoby bardzo dziecinne...
Żeby to przemyśleć, wzięłam Grahama i pobiegłam nad staw. Moje miejsce, moje zacisze. Spojrzałam na taflę wody... Była taka spokojna... Ona nie miałam takich problemów... Po prostu tam sobie była, falowała we wszystkie strony, nic nie mogło jej stamtąd ruszyć. Żyła swoim życiem. O ile można nazwać to życiem. Przecież woda nie żyje. O mój Boże... Skąd u mnie takie chore przemyślenia?
Posiedziałam tam jeszcze chwilę, pogadałam sobie z Grahamem i stwierdziłam, że będę starała się być jak ta woda. Zaangażuję się i zobaczymy co z tą wyjdzie. Będę jak woda - będę sama wyznaczać sobie nowy brzeg i płynąć swoim nurtem do spełnienia. Jeśli coś ma z tego wyjść, to niech się tak stanie. Pełna optymizmu i z lekkim dreszczykiem emocji wróciłam do domu.
Nazajutrz rano, zaraz po przebudzeniu, gdy spojrzałam na wyświetlacz telefonu, ujrzałam półprzytomnym wzrokiem, że dostałam smsa. Co jest? Przecież rzadko kto do mnie pisze, a już tym bardziej o tej godzinie... Odblokowałam wyświetlacz i ujrzałam wiadomość od... Michała. No nie. "Cześć piękna, miłego dnia:* "
Mimowolnie się uśmiechnęłam. To było słodkie. Miło jest dostać takiego smsa. A co mi tam, zaszaleję i mu odpiszę. "Dzięki, nawzajem:) " Bez buziaka, żeby się za bardzo nie podjarał... "Mam dla Ciebie ciekawą nowinę, będziesz na przystanku?" Odpisałam: "Tak, właśnie się zbieram do szkoły" Szybko dostałam odpowiedź: "Bądź wcześniej kilka minutek! Do zobaczenia!" Cóż to może być?
Dotarłam na czas, a Michał już czekał.
- Chodzisz na 13. Liceum Ogólnokształcącego prawda? - zapytał od razu.
- No tak, a skąd wiesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- A co ty na to, gdybym powiedział Ci, że będę chodził z Tobą do szkoły? - dalej drążył z zawadiackim uśmiechem.
- No... Byłoby ciekawie... - zgodziłam się.
- To wyobraź sobie, że od jutro to będzie możliwe!
- Co?! Naprawdę?! Ale super! - ucieszyłam się - Skąd wiedziałeś do której szkoły chodzę?
- Nie pytaj, ja wiem wszystko! - zaśmiał się - To Twój autobus?
- Tak - odpowiedziałam.
- To od jutra będzie nasz - powiedział i cmoknął mnie w policzek - Miłego dnia, piękna.
Stałam tam dobrą chwilę i już prawie uciekłby mi autobus, ale w ostatniej chwili do niego wsiadłam. Łał, to było coś. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. To było słodkie.
Założyłam słuchawki i włączyłam "Kiss Me" - idealnie.
No i znowu cały dzień nie mogłam się skupić...
Późnym popołudniem, Lena wpadła do mojego domu jak burza...
- Staaaaaara!!! Ale mam odkrycie!!! - zaczęła wrzeszczeć na cały dom.
- Spokojnie... Co jest? - starałam się ją uspokoić, ale chyba była w za dużej euforii...
- Normalnie gość jest genialny!
- Ale kto? - nadal nic z tego nie rozumiałam.
- No bo wiesz, ja też lubię tego twojego Szirana, ale wiesz, że bardziej to lubię wyszukiwać w necie różne covery i występy na żywo, co nie? - opowiadała mi z entuzjazmem - No i wiesz, znalazłam GENIALNY cover Kiss Me takiego jednego chłopaka co wrzuca nagrania na YouTuba...
- No dobra, dobra, i to tak bardzo Cię podjarało? - zaśmiałam się. Przecież ona codziennie grzebie w internecie i znajduje mnóstwo świetnych wykonów, ale nie jara się nimi aż tak bardzo... Ten ktoś, kogo teraz znalazła, musi być naprawdę dobry. Ale na pewno nie lepszy od Eda!
- No dobra, pokaż mi skoro już tu tak wpadłaś... BEZ ZAPOWIEDZI... - powiedziałam z akcentem na ostatnie słowa.
- Oj stara, wybacz, no nudziło mi się w domu! - zaśmiała się - Patrz!
Włączyła play. Najpierw zobaczyłam tytuł piosenki, oryginalnego wykonawcę, a potem zbliżenie na gitarę jakiegoś gościa który grał wstęp do Kiss Me. Poleciały znajome dla mojego ucha dźwięki... Po chwili usłyszałam ten głos... Ej no, przecież to był Ed, co ona mi tu puszcza? Nadal nie widziałam twarzy i już miałam mówić, że to Rudy, ale zbliżenie powoli się oddalało, co pozwoliło mi zobaczyć twarz śpiewającego chłopaka.
Zamarłam.
To był on...
To był Michał...
Żeby to przemyśleć, wzięłam Grahama i pobiegłam nad staw. Moje miejsce, moje zacisze. Spojrzałam na taflę wody... Była taka spokojna... Ona nie miałam takich problemów... Po prostu tam sobie była, falowała we wszystkie strony, nic nie mogło jej stamtąd ruszyć. Żyła swoim życiem. O ile można nazwać to życiem. Przecież woda nie żyje. O mój Boże... Skąd u mnie takie chore przemyślenia?
Posiedziałam tam jeszcze chwilę, pogadałam sobie z Grahamem i stwierdziłam, że będę starała się być jak ta woda. Zaangażuję się i zobaczymy co z tą wyjdzie. Będę jak woda - będę sama wyznaczać sobie nowy brzeg i płynąć swoim nurtem do spełnienia. Jeśli coś ma z tego wyjść, to niech się tak stanie. Pełna optymizmu i z lekkim dreszczykiem emocji wróciłam do domu.
Nazajutrz rano, zaraz po przebudzeniu, gdy spojrzałam na wyświetlacz telefonu, ujrzałam półprzytomnym wzrokiem, że dostałam smsa. Co jest? Przecież rzadko kto do mnie pisze, a już tym bardziej o tej godzinie... Odblokowałam wyświetlacz i ujrzałam wiadomość od... Michała. No nie. "Cześć piękna, miłego dnia:* "
Mimowolnie się uśmiechnęłam. To było słodkie. Miło jest dostać takiego smsa. A co mi tam, zaszaleję i mu odpiszę. "Dzięki, nawzajem:) " Bez buziaka, żeby się za bardzo nie podjarał... "Mam dla Ciebie ciekawą nowinę, będziesz na przystanku?" Odpisałam: "Tak, właśnie się zbieram do szkoły" Szybko dostałam odpowiedź: "Bądź wcześniej kilka minutek! Do zobaczenia!" Cóż to może być?
Dotarłam na czas, a Michał już czekał.
- Chodzisz na 13. Liceum Ogólnokształcącego prawda? - zapytał od razu.
- No tak, a skąd wiesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- A co ty na to, gdybym powiedział Ci, że będę chodził z Tobą do szkoły? - dalej drążył z zawadiackim uśmiechem.
- No... Byłoby ciekawie... - zgodziłam się.
- To wyobraź sobie, że od jutro to będzie możliwe!
- Co?! Naprawdę?! Ale super! - ucieszyłam się - Skąd wiedziałeś do której szkoły chodzę?
- Nie pytaj, ja wiem wszystko! - zaśmiał się - To Twój autobus?
- Tak - odpowiedziałam.
- To od jutra będzie nasz - powiedział i cmoknął mnie w policzek - Miłego dnia, piękna.
Stałam tam dobrą chwilę i już prawie uciekłby mi autobus, ale w ostatniej chwili do niego wsiadłam. Łał, to było coś. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. To było słodkie.
Założyłam słuchawki i włączyłam "Kiss Me" - idealnie.
No i znowu cały dzień nie mogłam się skupić...
Późnym popołudniem, Lena wpadła do mojego domu jak burza...
- Staaaaaara!!! Ale mam odkrycie!!! - zaczęła wrzeszczeć na cały dom.
- Spokojnie... Co jest? - starałam się ją uspokoić, ale chyba była w za dużej euforii...
- Normalnie gość jest genialny!
- Ale kto? - nadal nic z tego nie rozumiałam.
- No bo wiesz, ja też lubię tego twojego Szirana, ale wiesz, że bardziej to lubię wyszukiwać w necie różne covery i występy na żywo, co nie? - opowiadała mi z entuzjazmem - No i wiesz, znalazłam GENIALNY cover Kiss Me takiego jednego chłopaka co wrzuca nagrania na YouTuba...
- No dobra, dobra, i to tak bardzo Cię podjarało? - zaśmiałam się. Przecież ona codziennie grzebie w internecie i znajduje mnóstwo świetnych wykonów, ale nie jara się nimi aż tak bardzo... Ten ktoś, kogo teraz znalazła, musi być naprawdę dobry. Ale na pewno nie lepszy od Eda!
- No dobra, pokaż mi skoro już tu tak wpadłaś... BEZ ZAPOWIEDZI... - powiedziałam z akcentem na ostatnie słowa.
- Oj stara, wybacz, no nudziło mi się w domu! - zaśmiała się - Patrz!
Włączyła play. Najpierw zobaczyłam tytuł piosenki, oryginalnego wykonawcę, a potem zbliżenie na gitarę jakiegoś gościa który grał wstęp do Kiss Me. Poleciały znajome dla mojego ucha dźwięki... Po chwili usłyszałam ten głos... Ej no, przecież to był Ed, co ona mi tu puszcza? Nadal nie widziałam twarzy i już miałam mówić, że to Rudy, ale zbliżenie powoli się oddalało, co pozwoliło mi zobaczyć twarz śpiewającego chłopaka.
Zamarłam.
To był on...
To był Michał...
niedziela, 19 kwietnia 2015
#4 "Ambiwalencje"
Zaufałam mu.
A on mnie tak perfidnie okłamał.
Zataił przede mną połowę swego życia!
A ja znowu dałam się nabrać...
Nie wiem czy śmiać się czy płakać...
Mam ambiwalencje.
Z jednej strony, to kłamstwo mogłoby przekreślić całą naszą znajomość na zawsze. No tak - poznałam super chłopaka, niby ideał, okazuje się, że to jakiś początkujący piosenkarz. Do tego ma już pokaźne grono fanek. I jedną wielką psychofankę która go nachodzi i śledzi po całej Polsce. Okłamał mnie, bo co? Bo nie chciał, żebym patrzyła na niego przez pryzmat kariery? Bo pomyślałabym, że jest jakimś rozkapryszonym dzieciakiem? Bo pomyślałabym, że pewnie skoro jest sławny to nie mam szans u takiego chłopaka? Że ma ogrom fanek które za nim szaleją? Zapewne. A może po prostu chciał się zabawić moim kosztem? Nie, ta druga opcja wątpliwa. On chyba taki nie jest. Co prawda, znam go kilka dni, ale czuję jakbyśmy się znali co najmniej kilka miesięcy albo lat.
Z drugiej strony, może faktycznie chciał tylko kogoś poznać? Może gdyby nasza randka wypaliła, próbowałby mi to jakoś wytłumaczyć? Bo na pewno zapytałabym dlaczego się przeprowadził. Może gdybyśmy dłużej porozmawiali zaufałby mi bardziej i opowiedziałby mi to wszystko? Może widok Olgi by mnie wtedy nie zdziwił... Może bylibyśmy idealną parą... Może Michał jest miłością mojego życia?
Może.
Nigdy się nie dowiem, jeśli nie zdecyduję co teraz robić. Jestem rozdarta pomiędzy złością na niego a nadzieją, że może być naprawdę wyjątkową osobą.
Spojrzałam na telefon.
"Weronika, przepraszam... "
"Odezwij się proszę..."
"Przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło..."
"Odezwij się, martwię się o Ciebie! Proszę..."
"Przepraszam! Nie powiedziałem Ci, bo bałem się Twojej reakcji!"
"Weronika, przepraszam, odezwij się..."
I oprócz tego 20 nieodebranych połączeń w ciągu pół godziny...
Chrzanić to, na razie mam dość.
***
Minęło kilka dni, a złość na Michała trochę mi przechodziła. Ale nadal byłam rozdarta. Unikałam go. Do szkoły jeździłam wcześniejszym autobusem, nie odbierałam telefonów, nie odpisywałam. Ale on się nie poddawał. Dziennie dostawałam jakieś 30 wiadomości z prośbą o wybaczenie. No i do tego co godzinę dzwonił kilka razy...
Dobra, dam mu szansę. Ten jeden jedyny raz.
Przecież muszę dać mu wytłumaczyć dlaczego mi tego wcześniej nie powiedział. Napisałam:
"Dobra, przestań mnie już zadręczać. Dam Ci szansę, żebyś mi wytłumaczył dlaczego to zrobiłeś. Ale nie myśl, że Ci to wybaczam." Momentalnie dostałam odpowiedź:
"Spotkajmy się na przystanku o 18. Pójdziemy w jakieś zaciszne miejsce, ale ty wybierasz bo ja nie znam okolic." Odpisałam:
"Do zobaczenia"
Chyba jestem za dobra, ale co mi tam. Najwyżej dostanę jeszcze jednego kopa od życia. Super, kolejny do kolekcji. Powoli się przyzwyczajam.
Spotkaliśmy się o wyznaczonej godzinie w zatoczce i poszliśmy do lokalnej kawiarenki, oddalonej o 10 minut drogi od przystanku. Jedyne uczciwe miejsce na tej wsi gdzie można usiąść i pogadać. Całą drogę spędziliśmy w milczeniu. Dopiero na miejscu, po zamówieniu herbaty i wybraniu miejsca w rogi sali, zaczęłam:
- Michał... Daję Ci jedyną szansę. Wiedz, że jestem wrażliwą osobą i po prostu chcę wiedzieć dlaczego mnie okłamałeś - spojrzałam mu w oczy - Wyjaśnisz mi, proszę?
- Miałem Ci to powiedzieć kiedy mieliśmy się spotkać, ale niespodziewanie pojawiła się Olga - odpowiedział mi - I tak nagle przez nią wszystko się posypało. Bardziej niż jej, obawiałem się tego, że zobaczysz nas razem i wyniknie nieporozumienie. I tak właśnie się stało...
- No widzisz, życie plecie różne scenariusze. Akurat miałam wtedy na drugą lekcję, więc miałam jechać późniejszym autobusem. Dzień wcześniej dostałam te smsy. A tak w ogóle to skąd masz mój numer? - zapytałam.
- Zdobył go dla mnie mój przyjaciel Krzysiek. On jest... tak jakby to powiedzieć... w pewnym sensie... hakerem - odpowiedział.
- Hakerem?! - przeraziłam się - Włamałeś mi się na telefon?!
- Nie... Nic z tych rzeczy - zaśmiał się - On po prostu znalazł Twój numer w systemie operatora, oj... długa historia...
- Nie wierzę w to po prostu... Masz jeszcze jakieś ciekawe aspekty Twojego życia? Skoro już tyle wiem, chcę wiedzieć wszystko. Czy jest jeszcze coś co muszę wiedzieć?
- Wiesz co... Może zacznijmy od początku... Michał jestem - podał mi rękę.
Chwilę się zastanawiałam o co mu chodzi, a potem spojrzałam na niego z intrygującym uśmiechem. Chyba gorzej być nie może.
- Weronika. Co tam?
Reszta wieczoru upłynęła nam na miłej pogawędce. Nareszcie dowiedziałam się o nim więcej. Teraz już wiem, że ma 19 lat, pochodzi z Warszawy, jest początkującym piosenkarzem, nagrywa filmy na YouTube i całkiem szybko się rozwija. Inspiruje się Edem Sheeranem, gra na gitarze i keyboradzie oraz uczy się na perkusji. Zdaje maturę w tym roku, tak samo jak ja. Uczy się hiszpańskiego, tak jak ja. Lubi się wyróżniać, ma własny styl. Fascynuje mnie jego osoba, mam mało przyjaciół, więc chętnie poznam kogoś nowego.
Mamy ze sobą tyle wspólnego... Cieszę się, że dałam mu drugą szansę... Obym tego za szybko nie pożałowała... Chcę zobaczyć jak rozwinie się ta znajomość. Może wyniknie coś ciekawego? Jedno wiem na pewno - ciekawie to się zaczęło. Fajnie będzie mieć takiego przyjaciela.
To prawie tak, jakbym znała Eda.
To fascynujące, jak są do siebie podobni.
A on mnie tak perfidnie okłamał.
Zataił przede mną połowę swego życia!
A ja znowu dałam się nabrać...
Nie wiem czy śmiać się czy płakać...
Mam ambiwalencje.
Z jednej strony, to kłamstwo mogłoby przekreślić całą naszą znajomość na zawsze. No tak - poznałam super chłopaka, niby ideał, okazuje się, że to jakiś początkujący piosenkarz. Do tego ma już pokaźne grono fanek. I jedną wielką psychofankę która go nachodzi i śledzi po całej Polsce. Okłamał mnie, bo co? Bo nie chciał, żebym patrzyła na niego przez pryzmat kariery? Bo pomyślałabym, że jest jakimś rozkapryszonym dzieciakiem? Bo pomyślałabym, że pewnie skoro jest sławny to nie mam szans u takiego chłopaka? Że ma ogrom fanek które za nim szaleją? Zapewne. A może po prostu chciał się zabawić moim kosztem? Nie, ta druga opcja wątpliwa. On chyba taki nie jest. Co prawda, znam go kilka dni, ale czuję jakbyśmy się znali co najmniej kilka miesięcy albo lat.
Z drugiej strony, może faktycznie chciał tylko kogoś poznać? Może gdyby nasza randka wypaliła, próbowałby mi to jakoś wytłumaczyć? Bo na pewno zapytałabym dlaczego się przeprowadził. Może gdybyśmy dłużej porozmawiali zaufałby mi bardziej i opowiedziałby mi to wszystko? Może widok Olgi by mnie wtedy nie zdziwił... Może bylibyśmy idealną parą... Może Michał jest miłością mojego życia?
Może.
Nigdy się nie dowiem, jeśli nie zdecyduję co teraz robić. Jestem rozdarta pomiędzy złością na niego a nadzieją, że może być naprawdę wyjątkową osobą.
Spojrzałam na telefon.
"Weronika, przepraszam... "
"Odezwij się proszę..."
"Przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło..."
"Odezwij się, martwię się o Ciebie! Proszę..."
"Przepraszam! Nie powiedziałem Ci, bo bałem się Twojej reakcji!"
"Weronika, przepraszam, odezwij się..."
I oprócz tego 20 nieodebranych połączeń w ciągu pół godziny...
Chrzanić to, na razie mam dość.
***
Minęło kilka dni, a złość na Michała trochę mi przechodziła. Ale nadal byłam rozdarta. Unikałam go. Do szkoły jeździłam wcześniejszym autobusem, nie odbierałam telefonów, nie odpisywałam. Ale on się nie poddawał. Dziennie dostawałam jakieś 30 wiadomości z prośbą o wybaczenie. No i do tego co godzinę dzwonił kilka razy...
Dobra, dam mu szansę. Ten jeden jedyny raz.
Przecież muszę dać mu wytłumaczyć dlaczego mi tego wcześniej nie powiedział. Napisałam:
"Dobra, przestań mnie już zadręczać. Dam Ci szansę, żebyś mi wytłumaczył dlaczego to zrobiłeś. Ale nie myśl, że Ci to wybaczam." Momentalnie dostałam odpowiedź:
"Spotkajmy się na przystanku o 18. Pójdziemy w jakieś zaciszne miejsce, ale ty wybierasz bo ja nie znam okolic." Odpisałam:
"Do zobaczenia"
Chyba jestem za dobra, ale co mi tam. Najwyżej dostanę jeszcze jednego kopa od życia. Super, kolejny do kolekcji. Powoli się przyzwyczajam.
Spotkaliśmy się o wyznaczonej godzinie w zatoczce i poszliśmy do lokalnej kawiarenki, oddalonej o 10 minut drogi od przystanku. Jedyne uczciwe miejsce na tej wsi gdzie można usiąść i pogadać. Całą drogę spędziliśmy w milczeniu. Dopiero na miejscu, po zamówieniu herbaty i wybraniu miejsca w rogi sali, zaczęłam:
- Michał... Daję Ci jedyną szansę. Wiedz, że jestem wrażliwą osobą i po prostu chcę wiedzieć dlaczego mnie okłamałeś - spojrzałam mu w oczy - Wyjaśnisz mi, proszę?
- Miałem Ci to powiedzieć kiedy mieliśmy się spotkać, ale niespodziewanie pojawiła się Olga - odpowiedział mi - I tak nagle przez nią wszystko się posypało. Bardziej niż jej, obawiałem się tego, że zobaczysz nas razem i wyniknie nieporozumienie. I tak właśnie się stało...
- No widzisz, życie plecie różne scenariusze. Akurat miałam wtedy na drugą lekcję, więc miałam jechać późniejszym autobusem. Dzień wcześniej dostałam te smsy. A tak w ogóle to skąd masz mój numer? - zapytałam.
- Zdobył go dla mnie mój przyjaciel Krzysiek. On jest... tak jakby to powiedzieć... w pewnym sensie... hakerem - odpowiedział.
- Hakerem?! - przeraziłam się - Włamałeś mi się na telefon?!
- Nie... Nic z tych rzeczy - zaśmiał się - On po prostu znalazł Twój numer w systemie operatora, oj... długa historia...
- Nie wierzę w to po prostu... Masz jeszcze jakieś ciekawe aspekty Twojego życia? Skoro już tyle wiem, chcę wiedzieć wszystko. Czy jest jeszcze coś co muszę wiedzieć?
- Wiesz co... Może zacznijmy od początku... Michał jestem - podał mi rękę.
Chwilę się zastanawiałam o co mu chodzi, a potem spojrzałam na niego z intrygującym uśmiechem. Chyba gorzej być nie może.
- Weronika. Co tam?
Reszta wieczoru upłynęła nam na miłej pogawędce. Nareszcie dowiedziałam się o nim więcej. Teraz już wiem, że ma 19 lat, pochodzi z Warszawy, jest początkującym piosenkarzem, nagrywa filmy na YouTube i całkiem szybko się rozwija. Inspiruje się Edem Sheeranem, gra na gitarze i keyboradzie oraz uczy się na perkusji. Zdaje maturę w tym roku, tak samo jak ja. Uczy się hiszpańskiego, tak jak ja. Lubi się wyróżniać, ma własny styl. Fascynuje mnie jego osoba, mam mało przyjaciół, więc chętnie poznam kogoś nowego.
Mamy ze sobą tyle wspólnego... Cieszę się, że dałam mu drugą szansę... Obym tego za szybko nie pożałowała... Chcę zobaczyć jak rozwinie się ta znajomość. Może wyniknie coś ciekawego? Jedno wiem na pewno - ciekawie to się zaczęło. Fajnie będzie mieć takiego przyjaciela.
To prawie tak, jakbym znała Eda.
To fascynujące, jak są do siebie podobni.
wtorek, 14 kwietnia 2015
#3 "Psychofanka"
Ed śpiewał mi "I'm A Mess" a ja zastanawiałam się, co do cholery miała znaczyć ta poranna kłótnia Michała z tą cała Olgą? Kim ona była? Muszę wyjaśnić z nim już dwie rzeczy chyba, że cudem to on wyjdzie z tą inicjatywą i sam mi wszystko wytłumaczy.
- Ej, laska, co chodzisz taka zamyślona? - zagadała mnie po pierwszej lekcji moja przyjaciółka Lena.
Znam ją 10 lat i wiem, że mogę jej powiedzieć wszystko, ale... o Michale na razie nic nie wspominam! Jeszcze za bardzo się podjara, jak to ona i nie da mi spokoju. Wolę najpierw to z nim wyjaśnić...
- Co? - zaśmiałam się w miarę naturalnie, przynajmniej miałam taką nadzieję. - Jestem zmęczona, sama wiesz, jutro ten sprawdzian z matematyki, a ja znowu nic nie umiem... - powiedziałam wyjmując zeszyt z plecaka. - Ogarniasz zadanie 6.105?
- Stara, nawet mi tu nie ściemniaj, matma poczeka, co jest? - spojrzała na mnie takim wzrokiem jakby już wiedziała, że blefuje. - Ty nie rozumiesz matmy, kujonie. No błagam...
- Ej, no serio... Czemu mi nie wierzysz? - popatrzyłam na nią błagalnym wzrokiem.
- Bo nie! - zaśmiała się. - Dooobra, dziś masz spokój, ale jeśli mi tego nie wyjaśnisz to nie żyjesz. - powiedziała kiwając głową na znak zrozumienia i mnie przytuliła.
- Dzięki kochana. - uśmiechnęłam się.
Zadzwonił dzwonek. Ech... jakoś przeżyje do 14... Chyba.
Gdy wróciłam do domu, jedyne na co czekałam to sms od Michała. Nie zawiodłam się. Punkt 16 napisał - "Przyjdź na przystanek. Teraz. Możesz?" Odpisałam. "Ok, ale po co?" Natychmiast dostałam odpowiedź. "Przyjdź, wszystko Ci wyjaśnię."
Ogarnęłam się, poprawiłam makijaż i poszłam. Co tam sprawdzian. Jak wrócę ogarnę. I tak bym nie potrafiła się skupić nad zadaniami.
Ostrożnie wyjrzałam zza rogu budynku za którym dziś rano się ukrywałam. Był sam. Okej, idę. Założyłam okulary bo dosyć mocno świeciło słońce - no i przy okazji nie będę musiała się na niego patrzeć - łatwiej się dogadamy.
Gdy przyszłam na przystanek, usiadłam obok niego bez słowa. Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy. W końcu westchnęłam.
- Michał.... - zaczęłam.
- Tak wiem. Po kolei. Wszystko Ci wyjaśnię. - przerwał mi. - Tylko proszę Cię o jedno. Nie skreślaj mnie od razu, po tym jak poznasz prawdę i niej miej mi za złe, że Cię okłamałem. Co chcesz najpierw wiedzieć?
- Kim była ta dziewczyna i dlaczego się tak ostro kłóciliście? - zapytałam stanowczo.
- Może zacznę od początku. - westchnął. - Znasz może takiego gościa o pseudonimie Mihey?
- Kto? Mihey?
- Tak. Mihey to ja. To mój, że tak powiem, pseudonim artystyczny. Jestem młodym artystą, początkującym muzykiem który zdążył już zabłysnąć w Warszawie i na YouTube. Nagrałem kilka coverów, między innymi Eda Sheerana, Maroon 5, Jamesa Baya. Dzięki nim mnie zauważono. Zagrałem kilka koncertów na jakichś lokalnych festiwalach i dokładnie 5 koncertów solowych. Ale wcześniej byłem zwykłym nastolatkiem, który tylko sobie śpiewał i pragnął rozwijać swoje pasje. Wcześniej, w szkole, poznałem właśnie Olgę. Chodziła ze mną razem do klasy w liceum, dobrze się dogadywaliśmy. No i w sumie tak wyszło, że... zostaliśmy parą.
- Czyli to Twoja dziewczyna? - przerwałam mu, aby usystematyzować.
- A no właśnie że JUŻ nie. Byliśmy razem pół roku, to był naprawdę cudowny czas. Serio, czułem się przy niej szczęśliwy mimo jej wielu wad - ale byłem po uszy zakochany, więc je ignorowałem. Do czasu gdy mój cover "Kiss Me" przebił 50 000 wyświetleń i zaproponowano mi występ na małym festiwalu. Cieszyłem się jak dziecko. Dostałem szansę, no więc logiczne, że chciałem ją wykorzystać. Olga najpierw się ucieszyła, a potem zrobiła mi awanturę. Poszło o moje "gwiazdorzenie" jak ona to nazwała. To chyba była nasza pierwsza tak poważna kłótnia, potem było już tylko gorzej. Kłóciliśmy się praktycznie codziennie, a moja "kariera" szła do przodu. Po występnie na festiwalu wbiło mi dodatkowo kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń i kilka tysięcy subskrybentów. Byłem wniebowzięty. A Olga? Coraz bardziej zazdrosna... Połączyły nas wspólne pasje - śpiew, muzyka, pragnienie kariery - i rozdzieliło nas to samo. Ja piąłem się w górę, a ona swoją zazdrością tylko bardziej spadała na dno. Zerwała ze mną... Ale po tygodniu przybiegła z płaczem, że nie może beze mnie żyć. I tak to było: co chwilę kłóciliśmy się, ona wracała z żalem, płaczem i przeprosinami, była jednodniowa zgoda, i znowu kłótnia, i tak w kółko. Z czasem miałem tego dość. Postanowiłem z tym skończyć. Powiedziałem jej, że ma mnie zostawić w spokoju. A jej włączył się tryb psychofanki. Tylko pogorszyłem sprawę... Zaczęła mnie prześladować, grozić, nachodzić, urządzać sceny zazdrości, łaziła za mną dosłownie wszędzie! Na festiwale, na koncerty, pisała do mnie ciągle miliony smsów, musiałem zmienić numer!
- I zdecydowałeś się przeprowadzić, żeby się odciąć? - zapytałam powoli ogarniając o co chodzi.
- Taak, rzuciłem ten pomysł moim rodzicom, ale oni mnie wyśmiali. Stwierdzili, że dramatyzuję! Dopiero gdy Olga się dla mnie pocięła, wysłała mi zdjęcia i nagranie jak grozi, że się zabije, to naprawdę mi uwierzyli. Zadzwonili na policję, zgłosili to, powiadomili jej rodziców. Z tego co wiem, podobno wzięli ją na jakieś badania psychiczne. A my szybko znaleźliśmy mały domek tutaj, bo kilka kilometrów dalej mamy znajomych. Stwierdziłem, że tutaj będę miał spokój, i też mogę rozwijać moja karierę. I myślałem tak jeszcze do wczoraj. Dopóki nie zobaczyłem jej czerwonego Mercedesa podjeżdżającego na moje podwórko. Wyszła, stanęła pod oknem z kartką "Michał. Błagam Cię zejdź do mnie!!!" i tak stała... 3 godziny.
- Ile?! - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak, 3 godziny. Zlitowałem się, jak to ja... Zszedłem na schody i od razu zaczęła się awantura. Szarpała mnie, tak jak dziś rano. Zwyzywała mnie i odjechała. Załamany wróciłem do domu, powiedziałem rodzicom, wysłałem Ci te smsy i z emocji zasnąłem. Rano chciałem się z Tobą zobaczyć na przystanku, ale nie było Cię o tej samej porze co zawsze, więc czekałem. I nagle pojawiła się ona - i znowu się zaczęło. Dalej to już wiesz...
Odetchnęłam ze zdziwieniem. Zapadła cisza.
Nie wiem czy bardziej byłam na niego wkurzona o to, że tyle przede mną zataił i chciał to ukryć - bo fakt faktem, gdyby nie Olga, ciekawa jestem kiedy zamierzał mi to wszystko opowiedzieć i czy w ogóle zamierzał - czy bardziej mu współczułam zachowania jego byłej dziewczyny. Stwierdziłam, że na razie muszę to przemyśleć. Westchnęłam, bez słowa wstałam i chciałam kierować się do domu.
- Weronika, czekaj! - złapał mnie za ramię i popatrzył na mnie swoimi hipnotyzującymi niebieskimi oczami. - Nic mi nie powiesz?..
- Wiesz co, nie chce mi się z Tobą gadać. Cześć. - powiedziałam i odeszłam wyrywając się z jego uścisku.
Wezbrała we mnie złość. W tej chwili byłam na niego tylko i wyłącznie, MEGA wkurzona. Nienawidzę kłamstwa.
- Ej, laska, co chodzisz taka zamyślona? - zagadała mnie po pierwszej lekcji moja przyjaciółka Lena.
Znam ją 10 lat i wiem, że mogę jej powiedzieć wszystko, ale... o Michale na razie nic nie wspominam! Jeszcze za bardzo się podjara, jak to ona i nie da mi spokoju. Wolę najpierw to z nim wyjaśnić...
- Co? - zaśmiałam się w miarę naturalnie, przynajmniej miałam taką nadzieję. - Jestem zmęczona, sama wiesz, jutro ten sprawdzian z matematyki, a ja znowu nic nie umiem... - powiedziałam wyjmując zeszyt z plecaka. - Ogarniasz zadanie 6.105?
- Stara, nawet mi tu nie ściemniaj, matma poczeka, co jest? - spojrzała na mnie takim wzrokiem jakby już wiedziała, że blefuje. - Ty nie rozumiesz matmy, kujonie. No błagam...
- Ej, no serio... Czemu mi nie wierzysz? - popatrzyłam na nią błagalnym wzrokiem.
- Bo nie! - zaśmiała się. - Dooobra, dziś masz spokój, ale jeśli mi tego nie wyjaśnisz to nie żyjesz. - powiedziała kiwając głową na znak zrozumienia i mnie przytuliła.
- Dzięki kochana. - uśmiechnęłam się.
Zadzwonił dzwonek. Ech... jakoś przeżyje do 14... Chyba.
Gdy wróciłam do domu, jedyne na co czekałam to sms od Michała. Nie zawiodłam się. Punkt 16 napisał - "Przyjdź na przystanek. Teraz. Możesz?" Odpisałam. "Ok, ale po co?" Natychmiast dostałam odpowiedź. "Przyjdź, wszystko Ci wyjaśnię."
Ogarnęłam się, poprawiłam makijaż i poszłam. Co tam sprawdzian. Jak wrócę ogarnę. I tak bym nie potrafiła się skupić nad zadaniami.
Ostrożnie wyjrzałam zza rogu budynku za którym dziś rano się ukrywałam. Był sam. Okej, idę. Założyłam okulary bo dosyć mocno świeciło słońce - no i przy okazji nie będę musiała się na niego patrzeć - łatwiej się dogadamy.
Gdy przyszłam na przystanek, usiadłam obok niego bez słowa. Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy. W końcu westchnęłam.
- Michał.... - zaczęłam.
- Tak wiem. Po kolei. Wszystko Ci wyjaśnię. - przerwał mi. - Tylko proszę Cię o jedno. Nie skreślaj mnie od razu, po tym jak poznasz prawdę i niej miej mi za złe, że Cię okłamałem. Co chcesz najpierw wiedzieć?
- Kim była ta dziewczyna i dlaczego się tak ostro kłóciliście? - zapytałam stanowczo.
- Może zacznę od początku. - westchnął. - Znasz może takiego gościa o pseudonimie Mihey?
- Kto? Mihey?
- Tak. Mihey to ja. To mój, że tak powiem, pseudonim artystyczny. Jestem młodym artystą, początkującym muzykiem który zdążył już zabłysnąć w Warszawie i na YouTube. Nagrałem kilka coverów, między innymi Eda Sheerana, Maroon 5, Jamesa Baya. Dzięki nim mnie zauważono. Zagrałem kilka koncertów na jakichś lokalnych festiwalach i dokładnie 5 koncertów solowych. Ale wcześniej byłem zwykłym nastolatkiem, który tylko sobie śpiewał i pragnął rozwijać swoje pasje. Wcześniej, w szkole, poznałem właśnie Olgę. Chodziła ze mną razem do klasy w liceum, dobrze się dogadywaliśmy. No i w sumie tak wyszło, że... zostaliśmy parą.
- Czyli to Twoja dziewczyna? - przerwałam mu, aby usystematyzować.
- A no właśnie że JUŻ nie. Byliśmy razem pół roku, to był naprawdę cudowny czas. Serio, czułem się przy niej szczęśliwy mimo jej wielu wad - ale byłem po uszy zakochany, więc je ignorowałem. Do czasu gdy mój cover "Kiss Me" przebił 50 000 wyświetleń i zaproponowano mi występ na małym festiwalu. Cieszyłem się jak dziecko. Dostałem szansę, no więc logiczne, że chciałem ją wykorzystać. Olga najpierw się ucieszyła, a potem zrobiła mi awanturę. Poszło o moje "gwiazdorzenie" jak ona to nazwała. To chyba była nasza pierwsza tak poważna kłótnia, potem było już tylko gorzej. Kłóciliśmy się praktycznie codziennie, a moja "kariera" szła do przodu. Po występnie na festiwalu wbiło mi dodatkowo kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń i kilka tysięcy subskrybentów. Byłem wniebowzięty. A Olga? Coraz bardziej zazdrosna... Połączyły nas wspólne pasje - śpiew, muzyka, pragnienie kariery - i rozdzieliło nas to samo. Ja piąłem się w górę, a ona swoją zazdrością tylko bardziej spadała na dno. Zerwała ze mną... Ale po tygodniu przybiegła z płaczem, że nie może beze mnie żyć. I tak to było: co chwilę kłóciliśmy się, ona wracała z żalem, płaczem i przeprosinami, była jednodniowa zgoda, i znowu kłótnia, i tak w kółko. Z czasem miałem tego dość. Postanowiłem z tym skończyć. Powiedziałem jej, że ma mnie zostawić w spokoju. A jej włączył się tryb psychofanki. Tylko pogorszyłem sprawę... Zaczęła mnie prześladować, grozić, nachodzić, urządzać sceny zazdrości, łaziła za mną dosłownie wszędzie! Na festiwale, na koncerty, pisała do mnie ciągle miliony smsów, musiałem zmienić numer!
- I zdecydowałeś się przeprowadzić, żeby się odciąć? - zapytałam powoli ogarniając o co chodzi.
- Taak, rzuciłem ten pomysł moim rodzicom, ale oni mnie wyśmiali. Stwierdzili, że dramatyzuję! Dopiero gdy Olga się dla mnie pocięła, wysłała mi zdjęcia i nagranie jak grozi, że się zabije, to naprawdę mi uwierzyli. Zadzwonili na policję, zgłosili to, powiadomili jej rodziców. Z tego co wiem, podobno wzięli ją na jakieś badania psychiczne. A my szybko znaleźliśmy mały domek tutaj, bo kilka kilometrów dalej mamy znajomych. Stwierdziłem, że tutaj będę miał spokój, i też mogę rozwijać moja karierę. I myślałem tak jeszcze do wczoraj. Dopóki nie zobaczyłem jej czerwonego Mercedesa podjeżdżającego na moje podwórko. Wyszła, stanęła pod oknem z kartką "Michał. Błagam Cię zejdź do mnie!!!" i tak stała... 3 godziny.
- Ile?! - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak, 3 godziny. Zlitowałem się, jak to ja... Zszedłem na schody i od razu zaczęła się awantura. Szarpała mnie, tak jak dziś rano. Zwyzywała mnie i odjechała. Załamany wróciłem do domu, powiedziałem rodzicom, wysłałem Ci te smsy i z emocji zasnąłem. Rano chciałem się z Tobą zobaczyć na przystanku, ale nie było Cię o tej samej porze co zawsze, więc czekałem. I nagle pojawiła się ona - i znowu się zaczęło. Dalej to już wiesz...
Odetchnęłam ze zdziwieniem. Zapadła cisza.
Nie wiem czy bardziej byłam na niego wkurzona o to, że tyle przede mną zataił i chciał to ukryć - bo fakt faktem, gdyby nie Olga, ciekawa jestem kiedy zamierzał mi to wszystko opowiedzieć i czy w ogóle zamierzał - czy bardziej mu współczułam zachowania jego byłej dziewczyny. Stwierdziłam, że na razie muszę to przemyśleć. Westchnęłam, bez słowa wstałam i chciałam kierować się do domu.
- Weronika, czekaj! - złapał mnie za ramię i popatrzył na mnie swoimi hipnotyzującymi niebieskimi oczami. - Nic mi nie powiesz?..
- Wiesz co, nie chce mi się z Tobą gadać. Cześć. - powiedziałam i odeszłam wyrywając się z jego uścisku.
Wezbrała we mnie złość. W tej chwili byłam na niego tylko i wyłącznie, MEGA wkurzona. Nienawidzę kłamstwa.
sobota, 11 kwietnia 2015
#2 "Sms"
Jedyna dobra wiadomość którą przyswoiłam w szkole to to, że zaczyna się wymiana uczniowska i przez tydzień nie będzie niemieckiego. W związku z tym, w środę i piątek przychodzę na drugą lekcję. Bardzo dobrze, całe szczęście nie ma zastępstw, można się przynajmniej godzinkę dłużej pospać. E, no idealnie. Czyli jutro idę na 9. Ach, mała rzecz a cieszy.
Niedługo po tym jak wróciłam do domu, moja radość nieco osłabła. O 16 dostałam smsa "Przepraszam, dzisiaj nie mogę. Zobaczymy się kiedy indziej. Michał. " Okej, może to nawet lepiej. Chyba jeszcze się za krótko znamy, żeby iść na randkę. Poza tym moje wszystkie 3 poprzednie randki były katastrofalne, więc tak to ujmę - mam mały uraz. Ale zaraz, chwileczkę, skąd on ma mój numer?! O mój Boże, przecież to niemożliwe... Coś mi tu nie pasuje... Muszę go o to jutro zapytać... Przecież on raczej nie zna nikogo, od kogo mógłby mieć moje namiary! I w tym momencie dostałam drugiego smsa "Jeśli spotkasz mnie na przystanku udawaj, że się nie znamy, dopóki ja nie zagadam. Wszystko Ci wyjaśnię." Co jest grane?
Za dwa dni sprawdzian z matematyki... Pasowałoby się zrobić trochę zadań... Tylko dlaczego mi się tak nie chce? Dobra, idę biegać. Graham zawsze chętny.
Nazajutrz, przez to, że pospałam godzinkę dłużej, oczywiście miałam lepszy humor. O godzinie 8:30 dzień już piękniejszy, słońce świeci, cieplej, od razu chce się żyć. Uradowana wyszłam na autobus i po drodze wdychałam to cudne świeże powietrze. Wszystko było takie piękne. Nurtowała mnie tylko kwestia, skąd Michał miał mój numer?
Szłam na przystanek i byłam już dosyć blisko. Został mi ostatni zakręt do pokonania. Rozpędzonym krokiem wyszłam zza budynku. I natychmiast się cofnęłam i schowałam za rogiem. Michał. On tam był. Na przystanku. Ale nie był sam. Obok niego stała jakaś dziewczyna którą widziałam pierwszy raz w życiu. Miała długie, proste, ciemne włosy, okulary przeciwsłoneczne i torebkę na ramieniu. Jasne dżinsy, krótki czerwony podkoszulek i jakieś czarne trampki. Stała i rozmawiała z nim. Ona na pewno nie była z tych okolic. Widać, że miastowa.
Stałam tam tak za rogiem, przyglądałam się im i próbowałam usłyszeć o czym rozmawiają. Chociaż w pewnym momencie, nie można było nazwać już tego rozmową. Ta konwersacja powoli przeradzała się w wyraźną kłótnię, jakby długowłosa brunetka chciała Michałowi coś wyjaśnić, udowodnić. A on? Wydawał się spanikowany, przerażony.
Co jest? Kim jest ta laska? - bezsensownie pytałam w myślach samą siebie.
Spojrzałam na ekran telefonu. Była 8:35. Zaraz przyjedzie mój autobus! Ale nie mogę iść na tamten przystanek... Jeszcze wydarzy się coś, czego potem będę żałować. Zakradłam się 20 metrów dalej do wnęki sklepowej, niedaleko zatoczki dzięki czemu mniej więcej słyszałam ich, ale skryłam się tak, że oni mnie nie widzieli. Tak, przyznaje, bawiłam się w jakiegoś głupiego detektywa. Ej, ale serio, muszę wiedzieć o co chodzi!
- Michał! Nie rób mi tego! Przyjechałam tu specjalnie dla Ciebie!!! - zaczynała go szarpać za ramię.
- Daj spokój! Zostaw mnie w spokoju! - Michał próbował oswobodzić się z jej szponów.
- Dlaczego uciekłeś z Warszawy?! Byłam w Twoim mieszkaniu i powiedzieli mi, że sie wyprowadziłeś! Uciekłeś!!! Dlaczego mi to do cholery zrobiłeś kochanie?!?! - dziewczyna zdawała się być wyraźnie wkurzona i zdesperowana.
KOCHANIE?! - aż mnie ciarki przeszły. Więc to jego dziewczyna?
- Kurwa, Olga!!! Nie jestem żadnym Twoim kochaniem! Zostaw mnie. Przeprowadziłem się, bo miałem Cię dość! Coś ty se do jasnej nędzy wymyśliła?! - teraz to Michał był już wyraźnie zirytowany.
- Nic nie wymyśliłam! Przecież byliśmy razem! I dalej jesteśmy! - próbowała go przekonać.
- To nieprawda! Już dawno z Tobą zerwałem. Kobieto! Przecież Ty mnie prześladujesz!!!
- Nie prześladuję Cię! Michał, dlaczego nie możesz tego zrozumieć, że my jesteśmy dla siebie stworzeni?!?! Michał!!! - krzyknęła płaczliwym głosem.
- Przestań! Idź stąd, bo zaraz wezwę policję! - zagroził jej.
- Zwariowałeś chyba! Znowu?!
- Tak, jeśli będzie taka potrzeba, to znowu!!!
Matko kochana, jaka policja? Kim jest ta laska i co ona mu zrobiła? Spojrzałam na zegarek: 8:40. Jeśli zaraz tam nie pójdę, jedyny autobus mi ucieknie i nie pojadę do szkoły... I w tej chwili przypomniałam sobie wczorajsze smsy.... udawaj, że się nie znamy, dopóki ja nie zagadam.... Czyli mogę tam iść. On mnie zignoruje. Może nawet powinnam tam iść, żeby przerwać tą kłótnię. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, żeby po oczach nie zdradzić swojego przerażenia i ruszyłam w stronę zatoczki.
- Nie pierdol, nie zrobisz mi tego! - zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej - Nie dość, że w Warszawie mnie olewałeś, upokarzałeś i jeszcze uciekłeś to jeszcze tu będziesz mi robić problemy?!?!
- Co ty wygadujesz?! To właśnie przez Ciebie, ja miałem same problemy! W jaki sposób w ogóle mnie znalazłaś na drugim końcu Polski?!
- Mam swoje sposoby, ty draniu! Chodź! - chwyciła go za rękę i pociągnęła - Pogadajmy o tym wszystkim! Wyjaśnijmy sobie to wszystko...
- Nie mamy sobie czego wyjaśniać! - przerwał jej, wyrywają rękę z jej uścisku - Z Tobą się nie da rozmawiać!
- Kiedyś potrafiłeś! - odkrzyknęła mu.
- Ale teraz już nie! - odpowiedział, widząc, że się zbliżam.
Spojrzałam w ich stronę tylko raz. I to był zaiste dobry pomysł, żeby założyć te okulary. Przynajmniej było widać mojego przerażenia. Dziewczyna nawet nie zwróciła na mnie uwagi. A ja stałam tam, i udawałam głupią, rozglądając się na prawo i lewo i niby szperając coś w telefonie.
- Przestań już, bo robisz mi wstyd przy miejscowych ludziach! - powiedział Michał.
- Ja Ci robię wstyd?! Ty draniu! Jeszcze tego pożałujesz!!! - krzyknęła.
W tej chwili podjechał mój autobus. Udałam się do drzwi wejściowych i wsiadałam. Zdążyłam jeszcze tylko usłyszeć i zobaczyć końcówkę sprzeczki.
- Zostaw mnie w spokoju, wariatko! - krzyknął.
- Jeszcze się zobaczymy!!! Teraz Ci nie odpuszczę ty zdrajco!!! - wykrzyczała mu w twarz i spoliczkowała go. Przyjął to ze spokojem. - Pożałujesz tego!!! - rzuciła i pobiegła w drugą stronę.
Byłam przerażona. Kim była ta dziewczyna i dlaczego się tak ostro kłócili?
Niedługo po tym jak wróciłam do domu, moja radość nieco osłabła. O 16 dostałam smsa "Przepraszam, dzisiaj nie mogę. Zobaczymy się kiedy indziej. Michał. " Okej, może to nawet lepiej. Chyba jeszcze się za krótko znamy, żeby iść na randkę. Poza tym moje wszystkie 3 poprzednie randki były katastrofalne, więc tak to ujmę - mam mały uraz. Ale zaraz, chwileczkę, skąd on ma mój numer?! O mój Boże, przecież to niemożliwe... Coś mi tu nie pasuje... Muszę go o to jutro zapytać... Przecież on raczej nie zna nikogo, od kogo mógłby mieć moje namiary! I w tym momencie dostałam drugiego smsa "Jeśli spotkasz mnie na przystanku udawaj, że się nie znamy, dopóki ja nie zagadam. Wszystko Ci wyjaśnię." Co jest grane?
Za dwa dni sprawdzian z matematyki... Pasowałoby się zrobić trochę zadań... Tylko dlaczego mi się tak nie chce? Dobra, idę biegać. Graham zawsze chętny.
Nazajutrz, przez to, że pospałam godzinkę dłużej, oczywiście miałam lepszy humor. O godzinie 8:30 dzień już piękniejszy, słońce świeci, cieplej, od razu chce się żyć. Uradowana wyszłam na autobus i po drodze wdychałam to cudne świeże powietrze. Wszystko było takie piękne. Nurtowała mnie tylko kwestia, skąd Michał miał mój numer?
Szłam na przystanek i byłam już dosyć blisko. Został mi ostatni zakręt do pokonania. Rozpędzonym krokiem wyszłam zza budynku. I natychmiast się cofnęłam i schowałam za rogiem. Michał. On tam był. Na przystanku. Ale nie był sam. Obok niego stała jakaś dziewczyna którą widziałam pierwszy raz w życiu. Miała długie, proste, ciemne włosy, okulary przeciwsłoneczne i torebkę na ramieniu. Jasne dżinsy, krótki czerwony podkoszulek i jakieś czarne trampki. Stała i rozmawiała z nim. Ona na pewno nie była z tych okolic. Widać, że miastowa.
Stałam tam tak za rogiem, przyglądałam się im i próbowałam usłyszeć o czym rozmawiają. Chociaż w pewnym momencie, nie można było nazwać już tego rozmową. Ta konwersacja powoli przeradzała się w wyraźną kłótnię, jakby długowłosa brunetka chciała Michałowi coś wyjaśnić, udowodnić. A on? Wydawał się spanikowany, przerażony.
Co jest? Kim jest ta laska? - bezsensownie pytałam w myślach samą siebie.
Spojrzałam na ekran telefonu. Była 8:35. Zaraz przyjedzie mój autobus! Ale nie mogę iść na tamten przystanek... Jeszcze wydarzy się coś, czego potem będę żałować. Zakradłam się 20 metrów dalej do wnęki sklepowej, niedaleko zatoczki dzięki czemu mniej więcej słyszałam ich, ale skryłam się tak, że oni mnie nie widzieli. Tak, przyznaje, bawiłam się w jakiegoś głupiego detektywa. Ej, ale serio, muszę wiedzieć o co chodzi!
- Michał! Nie rób mi tego! Przyjechałam tu specjalnie dla Ciebie!!! - zaczynała go szarpać za ramię.
- Daj spokój! Zostaw mnie w spokoju! - Michał próbował oswobodzić się z jej szponów.
- Dlaczego uciekłeś z Warszawy?! Byłam w Twoim mieszkaniu i powiedzieli mi, że sie wyprowadziłeś! Uciekłeś!!! Dlaczego mi to do cholery zrobiłeś kochanie?!?! - dziewczyna zdawała się być wyraźnie wkurzona i zdesperowana.
KOCHANIE?! - aż mnie ciarki przeszły. Więc to jego dziewczyna?
- Kurwa, Olga!!! Nie jestem żadnym Twoim kochaniem! Zostaw mnie. Przeprowadziłem się, bo miałem Cię dość! Coś ty se do jasnej nędzy wymyśliła?! - teraz to Michał był już wyraźnie zirytowany.
- Nic nie wymyśliłam! Przecież byliśmy razem! I dalej jesteśmy! - próbowała go przekonać.
- To nieprawda! Już dawno z Tobą zerwałem. Kobieto! Przecież Ty mnie prześladujesz!!!
- Nie prześladuję Cię! Michał, dlaczego nie możesz tego zrozumieć, że my jesteśmy dla siebie stworzeni?!?! Michał!!! - krzyknęła płaczliwym głosem.
- Przestań! Idź stąd, bo zaraz wezwę policję! - zagroził jej.
- Zwariowałeś chyba! Znowu?!
- Tak, jeśli będzie taka potrzeba, to znowu!!!
Matko kochana, jaka policja? Kim jest ta laska i co ona mu zrobiła? Spojrzałam na zegarek: 8:40. Jeśli zaraz tam nie pójdę, jedyny autobus mi ucieknie i nie pojadę do szkoły... I w tej chwili przypomniałam sobie wczorajsze smsy.... udawaj, że się nie znamy, dopóki ja nie zagadam.... Czyli mogę tam iść. On mnie zignoruje. Może nawet powinnam tam iść, żeby przerwać tą kłótnię. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, żeby po oczach nie zdradzić swojego przerażenia i ruszyłam w stronę zatoczki.
- Nie pierdol, nie zrobisz mi tego! - zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej - Nie dość, że w Warszawie mnie olewałeś, upokarzałeś i jeszcze uciekłeś to jeszcze tu będziesz mi robić problemy?!?!
- Co ty wygadujesz?! To właśnie przez Ciebie, ja miałem same problemy! W jaki sposób w ogóle mnie znalazłaś na drugim końcu Polski?!
- Mam swoje sposoby, ty draniu! Chodź! - chwyciła go za rękę i pociągnęła - Pogadajmy o tym wszystkim! Wyjaśnijmy sobie to wszystko...
- Nie mamy sobie czego wyjaśniać! - przerwał jej, wyrywają rękę z jej uścisku - Z Tobą się nie da rozmawiać!
- Kiedyś potrafiłeś! - odkrzyknęła mu.
- Ale teraz już nie! - odpowiedział, widząc, że się zbliżam.
Spojrzałam w ich stronę tylko raz. I to był zaiste dobry pomysł, żeby założyć te okulary. Przynajmniej było widać mojego przerażenia. Dziewczyna nawet nie zwróciła na mnie uwagi. A ja stałam tam, i udawałam głupią, rozglądając się na prawo i lewo i niby szperając coś w telefonie.
- Przestań już, bo robisz mi wstyd przy miejscowych ludziach! - powiedział Michał.
- Ja Ci robię wstyd?! Ty draniu! Jeszcze tego pożałujesz!!! - krzyknęła.
W tej chwili podjechał mój autobus. Udałam się do drzwi wejściowych i wsiadałam. Zdążyłam jeszcze tylko usłyszeć i zobaczyć końcówkę sprzeczki.
- Zostaw mnie w spokoju, wariatko! - krzyknął.
- Jeszcze się zobaczymy!!! Teraz Ci nie odpuszczę ty zdrajco!!! - wykrzyczała mu w twarz i spoliczkowała go. Przyjął to ze spokojem. - Pożałujesz tego!!! - rzuciła i pobiegła w drugą stronę.
Byłam przerażona. Kim była ta dziewczyna i dlaczego się tak ostro kłócili?
środa, 8 kwietnia 2015
#1 "Trening"
No dobra, brakuje mi miłości.
Przyznaję. Nigdy nie byłam w związku.
Nie wiem jak to jest zakochać się.
Cały dzień nie mogłam się skupić... Lekcje dłużyły mi się w nieskończoność... Popołudnie też. Od myślenia oderwał mnie na szczęście wieczorny trening. Godzinka biegania to jest to. Wyszłam na zewnątrz i głęboko westchnęłam, po czym donośnie zawołałam "Graham!!!". Nie czekałam nawet pół minuty, a z ciemności zaczęła się wyłaniać pędząca prosto w moją stronę, postać biało-czarnego husky. Podbiegł i posłusznie wystawił swoją obrożę do zapięcia smyczy. Najukochańszy pies świata. Pogłaskałam go, zapięłam i pobiegliśmy przed siebie. Wszystkie emocje idą na bok, liczy się tylko to, że biegniemy przed siebie.
Zanim się zorientowałam byłam pod przystankiem. Dlaczego? Nie, biegniemy dalej. Jutro tu przyjdę, będzie też Michał. Nie ma rozpraszania się podczas treningu. No dalej, lecimy! "Chodź!" szepnęłam do Grahama a on posłusznie poprowadził nas do naszej miejscówki. Niecałe pół godziny później i kilka kilometrów dalej dotarliśmy nad staw. W nocy wyglądał wyjątkowo, czuło się prawdziwą magię. Dodatkowo, dziś pełnia. Blask księżyca odbijał się w spokojnej tafli wody i oświetlał zazwyczaj ciemną okolicę. Tutaj zawsze zatrzymujemy się na odpoczynek.
- Powiedz mi, mój najukochańszy, najlepszy, najwierniejszy i w ogóle naj psie, dlaczego miłość jest taka skompilowana? Dlaczego ona jeszcze do mnie nie dotarła? Ile jeszcze mam czekać?! Czuję się taka samotna...! - spojrzałam w księżyc, a potem na niego. Popatrzył tylko na mnie tymi swoimi błękitnymi oczyma, jakby chciał mi powiedzieć "Przecież masz mnie!" i nie musiał nic więcej robić. Wiedziałam, że mogę mu się wygadać. Położył mi pysk na ramieniu i był. Co z tego, że to pies? On rozumie mnie lepiej niż wszyscy... On zawsze jest przy mnie. Zwierzęta kochają bezwarunkowo.
Siedzieliśmy tak z 10 minut po czym udaliśmy się w drogę powrotną. Wróciłam, wykąpałam się, rozwiązałam kilka zadań z matematyki, aby nie robić sobie zaległości i poszłam spać. Po co miałabym się bezsensu kręcić po domu? Jeszcze wzbudziłabym jakieś podejrzenia u domowników. A myślenie o tym wszystkim chyba tylko pogarszało sprawę. Zdam się na los. Zobaczymy co będzie jutro.
O dziwo, spokojnie przespałam całą noc. Jak zwykle nic mi się nie śniło. To znaczy, pewnie mi się śniło, ale ja jak zwykle tego nie pamiętam... A szkoda, bo mogę mieć takie ciekawe sny...
Wstałam i zebrałam się do szkoły. Nie robiłam sobie nadziei. "Może on mnie tylko wkręca?" westchnęłam na głos. Zjadłam śniadanie, ogarnęłam się, wzięłam słuchawki i wyszłam. Playlista wylosowała dla mnie "Little Bird". Całkiem przyjemnie. Mniejsza z tym. Idę. Bez entuzjazmu. No, może trochę. Tak ciut, kilka procent. Ogarnij. Weronika. Słyszysz? Uśmiech. Pozytywne myślenie. Myśl! - Co będzie to będzie. Idziemy na żywioł.
Miałam być 20 minut wcześniej. Więc jestem. Tylko dlatego, że chcę go poznać i opowiedzieć mu o okolicy. Tak jak mnie prosił. Jest. Widzę go już z daleka. Czeka. No i dobrze. Przynajmniej nie jest spóźnialski. Cecha na plus.
Szłam zwyczajnym krokiem powoli zbliżając się do przystanku. Zauważyłam, że ma słuchawki, zamknięte oczy i tą samą bluzę z kapturem. Ale tym razem nie miał go założonego na głowę więc pierwsze co mi się rzuciło w oczy to jego ruda czupryna. Z daleka wyglądał prawie jak Ed Sheeran. Przysięgam, że gdybym go wczoraj nie poznała, to dziś dostałabym zawału na ten widok.
- Cześć! - zagadałam pierwsza i pomachałam mu.
- Ooo cześć! Jesteś! - ożywił się, ściągnął słuchawki i uśmiechnął się. - Siadaj!
- No jestem, jestem, jak obiecałam to przyszłam. Co tam, wstać te pół godziny wcześniej. - odpowiedziałam.
- Jak Ci minął dzień wczoraj? - zapytał. Miałam ochotę odpowiedzieć, że cały czas o nim myślałam, ale przecież to byłoby głupie... - Oprócz szkoły oczywiście... - dodał.
- Dzień jak co dzień, na razie nic się u mnie ciekawego nie dzieje. Uczyłam się, biegałam, trochę pomarnowałam czasu siedząc w internecie czyli standart.
- Biegasz? To super! - wyglądał na zachwyconego. Nie wiem czemu się tak cieszył. Miałam po prostu kilkanaście kilo do zrzucenia więc pracowałam nad tym. - A powiedz mi, że jeszcze coś trenujesz!
- A i owszem, ale jestem amatorem. Może nie "trenuję" ale lubię pograć w siatkówkę. - powiedziałam.
- Wyobraź sobie że ja też. Cóż za niesamowity zbieg okoliczności! - przerażała mnie jego radość. Co on coś insynuuje? - A raczej trenowałem, dopóki się nie przeprowadziłem... Byłem nawet w szkolnej reprezentacji, ale wszystko się skończyło i teraz szukam miejsca gdzie można potrenować. Kojarzysz może coś?
- No cóż, niestety nie. Ale możesz w mieście czegoś poszukać. Albo trenować w szkole do której będziesz chodził...
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o sporcie i okolicy, po czym pogawędka zeszła na temat muzyki. To ja zaczęłam.
- Ej, a mówił Ci już ktoś, że wyglądasz ja Ed Sheeran? - zaśmiałam się.
- Tak? O proszę, to pewnie przez to rude coś co mam na głowie. - przytaknął.
- Nie lubisz swoich włosów?
- Nie mam nic przeciwko. Są inne, odmienne. Ale też stereotypowe. - uśmiechnął się. - Powiem więcej, Zaskoczę Cię, pewnie.
- Zamieniam się w słuch.
- W sumie całkiem go lubię, można nawet śmiało powiedzieć że mnie inspiruje. Bardzo często słucham jego piosenek. Moje ulubione to Take It Back, Bloodstream i Firefly.
- No co ty! Chyba żartujesz! Uwielbiam go! - czułam, że prawie odlatuję tam. Michał był chyba pierwszym chłopakiem który przyznał, że lubi Sheerana. - Inspiruje Cię? Do czego? Nie mów mi, że grasz na gitarze?
- Może nie gram, coś tam sobie czasem przygrywam. Bardziej amatorsko, lubię muzykę, lubię się jej poświęcać, ale bardziej czuję się w sporcie. - odpowiedział.
W dali zarysował się kształt nadjeżdżającego autobusu. No nie... Głupi los, znowu mi to robi!
- O rany, chyba będę musiała się zbierać. - powiedziałam z wyczuwalnym smutkiem w głosie. - A tak w ogóle, miałam pytać. Chce Ci się tak specjalnie wstawać rano? Ciesz się póki możesz. Przecież można sobie pospać, a ze mną możesz się spotkać po południu. - Nawet się nie zorientowałam kiedy to powiedziałam. Zabrzmiało jakbym co najmniej zapraszała go na randkę.
- Oczywiście! - Na szczęście chyba tego nie wyczuł. - O 18 tutaj?
- W porządku! Do zobaczenia! - rzuciłam z uśmiechem i wsiadłam do autobusu. Euforia jaka mnie w tamtej chwili ogarniała była niesamowita.
Czy właśnie znalazłam swoją bratnią duszę?
Przyznaję. Nigdy nie byłam w związku.
Nie wiem jak to jest zakochać się.
Cały dzień nie mogłam się skupić... Lekcje dłużyły mi się w nieskończoność... Popołudnie też. Od myślenia oderwał mnie na szczęście wieczorny trening. Godzinka biegania to jest to. Wyszłam na zewnątrz i głęboko westchnęłam, po czym donośnie zawołałam "Graham!!!". Nie czekałam nawet pół minuty, a z ciemności zaczęła się wyłaniać pędząca prosto w moją stronę, postać biało-czarnego husky. Podbiegł i posłusznie wystawił swoją obrożę do zapięcia smyczy. Najukochańszy pies świata. Pogłaskałam go, zapięłam i pobiegliśmy przed siebie. Wszystkie emocje idą na bok, liczy się tylko to, że biegniemy przed siebie.
Zanim się zorientowałam byłam pod przystankiem. Dlaczego? Nie, biegniemy dalej. Jutro tu przyjdę, będzie też Michał. Nie ma rozpraszania się podczas treningu. No dalej, lecimy! "Chodź!" szepnęłam do Grahama a on posłusznie poprowadził nas do naszej miejscówki. Niecałe pół godziny później i kilka kilometrów dalej dotarliśmy nad staw. W nocy wyglądał wyjątkowo, czuło się prawdziwą magię. Dodatkowo, dziś pełnia. Blask księżyca odbijał się w spokojnej tafli wody i oświetlał zazwyczaj ciemną okolicę. Tutaj zawsze zatrzymujemy się na odpoczynek.
- Powiedz mi, mój najukochańszy, najlepszy, najwierniejszy i w ogóle naj psie, dlaczego miłość jest taka skompilowana? Dlaczego ona jeszcze do mnie nie dotarła? Ile jeszcze mam czekać?! Czuję się taka samotna...! - spojrzałam w księżyc, a potem na niego. Popatrzył tylko na mnie tymi swoimi błękitnymi oczyma, jakby chciał mi powiedzieć "Przecież masz mnie!" i nie musiał nic więcej robić. Wiedziałam, że mogę mu się wygadać. Położył mi pysk na ramieniu i był. Co z tego, że to pies? On rozumie mnie lepiej niż wszyscy... On zawsze jest przy mnie. Zwierzęta kochają bezwarunkowo.
Siedzieliśmy tak z 10 minut po czym udaliśmy się w drogę powrotną. Wróciłam, wykąpałam się, rozwiązałam kilka zadań z matematyki, aby nie robić sobie zaległości i poszłam spać. Po co miałabym się bezsensu kręcić po domu? Jeszcze wzbudziłabym jakieś podejrzenia u domowników. A myślenie o tym wszystkim chyba tylko pogarszało sprawę. Zdam się na los. Zobaczymy co będzie jutro.
O dziwo, spokojnie przespałam całą noc. Jak zwykle nic mi się nie śniło. To znaczy, pewnie mi się śniło, ale ja jak zwykle tego nie pamiętam... A szkoda, bo mogę mieć takie ciekawe sny...
Wstałam i zebrałam się do szkoły. Nie robiłam sobie nadziei. "Może on mnie tylko wkręca?" westchnęłam na głos. Zjadłam śniadanie, ogarnęłam się, wzięłam słuchawki i wyszłam. Playlista wylosowała dla mnie "Little Bird". Całkiem przyjemnie. Mniejsza z tym. Idę. Bez entuzjazmu. No, może trochę. Tak ciut, kilka procent. Ogarnij. Weronika. Słyszysz? Uśmiech. Pozytywne myślenie. Myśl! - Co będzie to będzie. Idziemy na żywioł.
Miałam być 20 minut wcześniej. Więc jestem. Tylko dlatego, że chcę go poznać i opowiedzieć mu o okolicy. Tak jak mnie prosił. Jest. Widzę go już z daleka. Czeka. No i dobrze. Przynajmniej nie jest spóźnialski. Cecha na plus.
Szłam zwyczajnym krokiem powoli zbliżając się do przystanku. Zauważyłam, że ma słuchawki, zamknięte oczy i tą samą bluzę z kapturem. Ale tym razem nie miał go założonego na głowę więc pierwsze co mi się rzuciło w oczy to jego ruda czupryna. Z daleka wyglądał prawie jak Ed Sheeran. Przysięgam, że gdybym go wczoraj nie poznała, to dziś dostałabym zawału na ten widok.
- Cześć! - zagadałam pierwsza i pomachałam mu.
- Ooo cześć! Jesteś! - ożywił się, ściągnął słuchawki i uśmiechnął się. - Siadaj!
- No jestem, jestem, jak obiecałam to przyszłam. Co tam, wstać te pół godziny wcześniej. - odpowiedziałam.
- Jak Ci minął dzień wczoraj? - zapytał. Miałam ochotę odpowiedzieć, że cały czas o nim myślałam, ale przecież to byłoby głupie... - Oprócz szkoły oczywiście... - dodał.
- Dzień jak co dzień, na razie nic się u mnie ciekawego nie dzieje. Uczyłam się, biegałam, trochę pomarnowałam czasu siedząc w internecie czyli standart.
- Biegasz? To super! - wyglądał na zachwyconego. Nie wiem czemu się tak cieszył. Miałam po prostu kilkanaście kilo do zrzucenia więc pracowałam nad tym. - A powiedz mi, że jeszcze coś trenujesz!
- A i owszem, ale jestem amatorem. Może nie "trenuję" ale lubię pograć w siatkówkę. - powiedziałam.
- Wyobraź sobie że ja też. Cóż za niesamowity zbieg okoliczności! - przerażała mnie jego radość. Co on coś insynuuje? - A raczej trenowałem, dopóki się nie przeprowadziłem... Byłem nawet w szkolnej reprezentacji, ale wszystko się skończyło i teraz szukam miejsca gdzie można potrenować. Kojarzysz może coś?
- No cóż, niestety nie. Ale możesz w mieście czegoś poszukać. Albo trenować w szkole do której będziesz chodził...
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o sporcie i okolicy, po czym pogawędka zeszła na temat muzyki. To ja zaczęłam.
- Ej, a mówił Ci już ktoś, że wyglądasz ja Ed Sheeran? - zaśmiałam się.
- Tak? O proszę, to pewnie przez to rude coś co mam na głowie. - przytaknął.
- Nie lubisz swoich włosów?
- Nie mam nic przeciwko. Są inne, odmienne. Ale też stereotypowe. - uśmiechnął się. - Powiem więcej, Zaskoczę Cię, pewnie.
- Zamieniam się w słuch.
- W sumie całkiem go lubię, można nawet śmiało powiedzieć że mnie inspiruje. Bardzo często słucham jego piosenek. Moje ulubione to Take It Back, Bloodstream i Firefly.
- No co ty! Chyba żartujesz! Uwielbiam go! - czułam, że prawie odlatuję tam. Michał był chyba pierwszym chłopakiem który przyznał, że lubi Sheerana. - Inspiruje Cię? Do czego? Nie mów mi, że grasz na gitarze?
- Może nie gram, coś tam sobie czasem przygrywam. Bardziej amatorsko, lubię muzykę, lubię się jej poświęcać, ale bardziej czuję się w sporcie. - odpowiedział.
W dali zarysował się kształt nadjeżdżającego autobusu. No nie... Głupi los, znowu mi to robi!
- O rany, chyba będę musiała się zbierać. - powiedziałam z wyczuwalnym smutkiem w głosie. - A tak w ogóle, miałam pytać. Chce Ci się tak specjalnie wstawać rano? Ciesz się póki możesz. Przecież można sobie pospać, a ze mną możesz się spotkać po południu. - Nawet się nie zorientowałam kiedy to powiedziałam. Zabrzmiało jakbym co najmniej zapraszała go na randkę.
- Oczywiście! - Na szczęście chyba tego nie wyczuł. - O 18 tutaj?
- W porządku! Do zobaczenia! - rzuciłam z uśmiechem i wsiadłam do autobusu. Euforia jaka mnie w tamtej chwili ogarniała była niesamowita.
Czy właśnie znalazłam swoją bratnią duszę?
wtorek, 7 kwietnia 2015
Prolog - "Przystanek"
Był 21 marca.
Chyba.
W sumie to nie istotne. Dzień jak co dzień, kolejny nudny poranek i ta sama rutyna. Podobno pierwszy dzień wiosny, ale widok za oknem tego nie zapowiadał. "Chyba pierwszy dzień jesieni" pomyślałam...
Kolejny nudny poniedziałek. Kolejny nudny dzień szkoły. Kolejny dzień nauki sensownych i bezsensownych rzeczy. Westchnęłam. Wstałam, ogarnęłam się, stanęłam na wadze, zapisałam wynik, ubrałam się, spakowałam książki. Przeszłam do kuchni, włączyłam radio i zjadłam jakieś pożywne śniadanko. Wzięłam moje ukochane słuchawki i wyszłam. Nigdzie się bez nich nie ruszam. Trzy moje nieodłączne rzeczy - telefon, portfel z dokumentami i jakimiś drobniakami, no i słuchawki. W sumie były one moją cechą rozpoznawczą.
Akurat wyszłam z mieszkania i deszcz lunął niczym z wodospadu. "No pięknie" powiedziałam do siebie. "Raz dwa bo się spóźnię..." Włączyłam odtwarzacz muzyki i oczywiście piosenkę mój hit ostatnich dni - "You Need Me, I Don't Need You" Eda Sheerana. Mój kochany. Najukochańszy. Moja jedna jedyna miłość. Innej chyba nigdy nie zaznam. Nadal jestem pod wrażeniem tego koncertu w Warszawie. To był zdecydowanie najlepszy dzień mojego życia.
Pobiegłam na przystanek tak szybko jak się dało, ale i tak oberwałam. Zanim tam dotarłam byłam całkowicie mokra. Na przystanku jak zwykle żadnej żywej duszy. Kolejna piosenka na mojej liście to "Take It Back" - kolejny genialny utwór. Nawet w pogodny dzień trudno spotkać tutaj kogokolwiek. Takie uroki wsi. Mimo iż to pierwsza w kolejności po wyjeździe z miasta, można by rzecz takie przedmieście bo nawet kilka bloków tutaj jest, ale... szkoda gadać.
I stałam tam tak prawie cała mokra, chociaż tyle, że schowałam się pod daszkiem. Nagle ktoś przyszedł. Rzuciłam okiem - jakiś chłopak mniej więcej mojego wzrostu, może troszkę wyższy, miał na głowie słuchawki, na sobie jakąś bluzę z kapturem i zwykłe dżinsy. Też był przemoczony i wyglądał na delikatnie zdezorientowanego. Zmierzyłam go wzrokiem i uśmiechnęłam się delikatnie. Nie wiem jakim cudem, ale w tym samym momencie on spojrzał na mnie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Mieszkam tutaj 8 lat i pierwszy raz widzę tego człowieka na oczy. Pomyślałam, że to ciekawe, ale w sumie - co mnie to obchodzi? "Take It Back" powoli się kończyło więc odblokowałam telefon by wybrać kolejną piosenkę i w tym momencie poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. To był on. Chyba chciał do mnie zagadać. O matko, tylko nie to. Czyżby szykowała się jakaś nudna pogawędka? Gdzie ten autobus?!...
- Yyy, cześć. Masz chwilkę? - zaczął - Michał jestem.
- No cześć, pewnie że tak. - odpowiedziałam z uśmiechem, starając się żeby nie wyglądał na zbytnio wymuszony. - Weronika. - przedstawiłam się.
- Fatalna dziś pogoda, nie? - powiedział spoglądając przed siebie. - W ogóle nie zachęcająca do wychodzenia z domu. Ale kiedyś trzeba.
- No tak, ale niestety obowiązki szkolne wzywają, Ciebie pewnie też. - kontynuowałam.
- Eee, nie... Zauważyłem, że ktoś stoi na przystanku więc się zebrałem i wyszedłem. Chciałem się z kimś zapoznać bo jestem tu nowy, tydzień temu się przeprowadziłem.
- O, proszę. - odpowiedziałam już ze szczerym zainteresowaniem. Wydawał się na całkiem miłego chłopaka. - I akurat ja się przytrafiłam? - zaśmiałam się.
- Nie... - uśmiechnął się. - Po prostu widziałem jak ktoś samotnie stoi na przystanku i stwierdziłem, że może będzie chętny na zawarcie nowej znajomości i opowie mi coś o tej pięknej okolicy.
W tym momencie ujrzałam zbliżający się autobus. Cholera! Teraz?! Tak ciekawie się zapowiadało...
- O rany... Mój autobus... - zauważyłam z westchnięciem. - Będę się zbierać.
- Jutro też będziesz tu czekać? - zapytał z wyczuwalną nadzieją w głosie.
- Jeśli dożyje, to tak.
- Okej, to przyjdź 10 minut wcześniej, żebyśmy mogli sobie pogadać.
- Jeśli nie masz nic przeciwko będę nawet 20 minut wcześniej! - rzuciłam na pożegnanie.
On tylko się uśmiechnął, pokazał kciuka na znak, że się zgadza i pomachał mi przez szybę. Westchnęłam i usiadłam.
Ed zaczynał śpiewać "Give Me Love" a ja głupia nie mogłam przestać myśleć o Michale.
Co mi odbiło?
Ed zaczynał śpiewać "Give Me Love" a ja głupia nie mogłam przestać myśleć o Michale.
Co mi odbiło?
----------------
Nie wiem czy jestem dobra w pisaniu, to się okaże, ale mam nadzieję że zachęciłam chociaż jedną osobę do przeczytania i jeśli ktoś dotarł do końca, mam nadzieję że się nie zanudził :)
Komentujcie i czekajcie na kolejne rozdziały :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)