poniedziałek, 15 czerwca 2015

#13 "Przygotowania i oczekiwanie"

Siedziałam na kanapie wpatrując się w to małe coś i nie mogłam w to uwierzyć. Ciąża?! Nie.. to musi być jakiś żart, pomyłka. Testy przecież czasem się mylą nie?
Obok mnie na dywanie leżała półprzytomna Lena i coś do siebie mruczała pochlipując od czasu do czasu. W tym momencie miałam jej serdecznie dość. Wkurzyła mnie niesamowicie, bardziej nawet niż z tą historią ze szpitalem.
- Lena ty idiotko!!! Coś ty najlepszego narobiła?! - zaczęłam krzyczeć.
- Weronika... - szlochała z twarzą schowaną w dywanie.
- Czy to wiesz co to oznacza?! Jak mogłaś! Jak mogłaś mnie tak zawieść!
- Ja nie wiedziałam...
- Jak to nie wiedziałaś?!
- Ja... nie... pamiętam... - zaczęła się zanosić płaczem.
- Nie pamiętasz czy spałaś z nim?! Co ty wygadujesz, jak można takiego czegoś nie pamiętać!
- Mówię serio, nie pamiętam też... tego smsa! Urwał mi się film po tym jak dał mi lampkę wina u siebie w mieszkaniu... Potem... obudziłam się już tutaj na kanapie...
- Nie pamiętasz? - powiedziałam już bardziej z przerażeniem niż ze złością - Może on Ci coś podał w tym winie?
- Nie... nie wiem...
- Lena! Jak to nie wiesz?! Gość być może Cię odurzył i zgwałcił a Ty mówisz... nie wiem?! Wiesz co... nie... chce mi się z Tobą gadać, zejdź mi z oczu! - krzyknęłam jej prosto w twarz po czym zamknęłam się w swoim pokoju i zapuściłam playliste z wolnymi piosenkami Eda i Taylor... Musiałam się uspokoić a oni zawsze byli dobrzy w te klocki... W co ta Lena się wpakowała.... Co ja mam zrobić...

Tym razem muzyka mi nie pomogła, musiałam się wyżyć. Było już dosyć późno, ale postanowiłam się wybrać na bieganie. Wychodząc z mieszkania rzuciłam tylko, że idę na trening, Lena skinęła głową w odpowiedzi. Siedziała na kanapie owinięta w koc i sączyła jakiś bliżej mi niezidentyfikowany napój. Bieganie bardzo mi pomogło. Nawdychałam się świeżego majowego powietrza i od razu zrobiło mi się lepiej. Gdy mijałam domu Michała puściłam mu krótkiego smsa "Za 5 minut na przystanku, buziaki" . Musiałam się komuś wygadać i potrzebowałam też rady. Gdy dotarłam na umówione miejsce byłam totalnie wycieńczona.
- Cześć kochanie - przywitał się z mną - Cóż się stało, że chcesz się ze mną widzieć tak nagle i o tej porze?
- Daj spokój, nie uwierzysz co się stało...
- Zamieniam się w słuch...
- Usiądź wygodnie bo ostrzegam Cię, że może Ci się zrobić słabo...
- Mam się bać?
- Pamiętasz tą imprezę na klasową na której byłam wczoraj z Leną?
- No jasne, co się stało?
- Wyobraź sobie, że Lena poszła tam tylko po to, żeby poderwać takiego jednego co się w nim podkochiwała całe liceum. Jak postanowiła tak zrobiła. Koleś tak się wkręcił, że po jakimś czasie zabrał ją do siebie i upił.
- Coś jej zrobił?
- Właśnie tego nie wiem, ale Lena mówi, że urwał jej się film. Wróciła nad ranem do domu i cały dzień wymiotowała dalej niż widzę. Co chwile biegała do łazienki. Myślałyśmy, że to jakieś zatrucie, albo z kaca, ale wieczorem zaczęły nachodzić mnie czarne myśli... Dałam jej test ciążowy do zrobienia, tak na wszelki wypadek. Na początku trochę się pozłościła, ale w końcu zrobiła...
- Nie pierdol że... - zaczął.
- ... tak, wyszły dwie kreski - dokończyłam.
Oczy Michała momentalnie zamieniły się w dwie wielkie pięciozłotówki a szczęka powoli opadała w dół.
- O... ja... pier... dole...
- No słaba akcja. Ja po tym wszystkim wkurzyłam się na nią, krzyknęłam jej żeby mi zeszła z oczu i zamknęłam się pokoju, żeby się uspokoić. Ale nic mi to nie dało więc poszłam biegać. Jak wychodziłam siedziała na kanapie.
- Jestem w szoku...
- Myślisz, że ja nie?
- Ale Weronika.. Mimo wszystko zachowałaś się trochę nie w porządku. Nie powinnaś mówić jej takich rzeczy. Być może to nie jej wina...
- Jak to nie jej wina?! Jak to nie jej wina?! To ona poszła za nim jak ślepa koza i dała się uwieść, spić i prawdopodobnie zgwałcić!
- Jeśli to był gwałt i to w dodatku bez jej świadomości trzeba to zgłosić na policję.
- Już się o to nie martw, jutro się tym zajmę, mimo, że jestem na nią niesamowicie wkurzona...
- Uspokój się już, będzie dobrze, zobaczysz...
- A ja nie będzie? Przecież ona musi urodzić to dziecko!
- No to raczej, przecież go nie zabijemy.
- Muszę z nią pogadać, może da radę donosić ciążę a potem odda do adopcji.
- To jest dobry pomysł.
- Zdecydowanie. Dobra, wracam do domu bo późno się robi. Będę Cię informować na bieżąco jak tam sytuacja.
- Pamiętaj, żeby się z nią pogodzić... Nie kłóćcie się!
- Ale..
- Macie tylko siebie, nie możesz jej zostawić samej w takiej chwili. Jakoś sobie poradzicie. To tylko dziewięć miesięcy a potem przekażecie malucha komuś kto się nim należycie zajmie.
- Sugerujesz, że my byśmy tego nie potrafiły?
- Nic takiego nie powiedziałem. Po prostu uważam, że nie macie na to ani miejsca, ani pieniędzy. I tak wystarczająco dużo kosztuje was utrzymywanie się siebie nawzajem, prawda?
- Jasne, wiem do czego zmierzasz... Dobra, lecę, pa - pożegnaliśmy się po czym pobiegłam w drogę powrotną.

Wróciłam do domu. Lena jak siedziała w tym samym miejscu odkąd wyszłam. Przed nią na ławie stały trzy puste puszki po piwie, czwartą trzymała w ręce, a trzy kolejne stały na ławie jeszcze nie napoczęte.
- Lena! Zwariowałaś?! - natychmiast podbiegłam do niej i wyrwałam jej napój z ręki.
- Zostaw! - krzyknęła szlochając.
- Nie! Co Ty najlepszego wyprawiasz! Nie można pić w ciąży!
- Nie przypominaj mi o tym!
- Przestań!
- To Ty przestań! Już zdecydowałam. Usunę to dziecko.
- Zwariowałaś do reszty!
- Nie, nie chcę go! Nie chcę sobie spieprzyć życia! Zrobię to jak najszybciej się da...
- Zabraniam Ci!...
- Nie jesteś moją matką, żebyś mówiła mi co mam robić...
- Ale jestem Twoją jedyną i najlepszą przyjaciółką! Mieszkamy razem i wspieramy się, rozumiesz? Nie zostawię Cię! Przepraszam za to co powiedziałam przedtem... Byłam na Ciebie wkurzona...
Spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Kilka z nich uwolniło się zza powiek i popłynęło jej po policzkach.
- Rozumiesz? - spojrzałam jej prosto w oczy i przytuliłam ją - Już dobrze, nie zostawię Cię. Przemyślałam sobie to wszystko i jakoś sobie poradzimy! Będzie dobrze, my nie damy rady? - spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się - Ale musisz mi coś obiecać...
- Tak?
- Że na te dziewięć miesięcy zapomnisz o alkoholu. Całkowicie. A potem, coś poradzimy. Ale urodzisz to dziecko. Nie możesz go zabić nie dając mu szans na przeżycie!
- Taa...
- Tyle małżeństw czeka na potomstwo a nie może go mieć. Jeśli naprawdę Twoje podejście do niego nie zmieni się przez ten czas, to oddamy go lub ją do adopcji i będzie szczęśliwe!
- W sumie, można i tak...
- Lena, ja w Ciebie wierzę. Poradzisz sobie, ja Ci pomogę.
Mówiłam jej to w głębi duszy licząc, że te dziewięć miesięcy mogłoby zmienić moją przyjaciółkę nie do poznania. Może wreszcie by zmądrzała? A może ta ciąża to pozytywna sprawa? Może da się ją obrócić w korzyść? Może przez nią Lena dorośnie i skończy z alkoholizmem? Może...
Jedno wiem na pewno - będę ją wpierać niezależnie od tego co zadecyduje i jaka będzie za kilka miesięcy. Przecież to moja jedyna bliska mi osoba, poza Michałem i nią, nie mam nikogo.
Ona mnie wspierała, teraz czas na mnie.
To jest próba, a my ją przetrwamy i jeszcze na niej zyskamy.
Już ja się o to postaram...

- Michał... Dziękuję... - zaczęłam.
- Za co?
- Za to, że jesteś. I za tą rozmowę. I za wszystkie inne. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo... Dziwne to wszystko jakieś nie?
- Czemu?
- Poznaliśmy się dwa miesiące temu a dziś nie możemy bez siebie żyć...
- Wiesz, że jutro wypuszczają bilety na koncert? Będę polować! - szybko zmieniłam temat, bo nie miałam w tej chwili ochoty na romantyczne rozkminy.
- Jaaasne, weź tam kup też dla mnie jeden jak nie zapomnisz... - zaśmiał się.
- Chyba żartujesz. Golden Circle będzie nasze! Będziemy stać w pierwszym rzędzie, żeby być jak najbliżej Eda! A przed koncertem... będziemy jeszcze bliżej... - powiedziałam tajemniczo.
- Co masz na myśli?
- Jak to co? Nie domyślasz się?
- Zmęczony jestem kochanie, nie za bardzo...
- Załatwię nam Meet&Greet z Edem!
- Co!? Żartujesz?!...
- Z takich rzeczy się nie żartuje - zaśmiałam się.
- Poważnie?!
- Jak najbardziej. Już ja się o to postaram. I wiesz, że dzięki Tobie, Twoim coverom, całkiem dobrej popularności na youtube i Twojemu podobieństwu może nam się to nawet udać?
- Byłoby zajebiście...
- Będzie zajebiście!
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Trzymaj kciuki jutro o 12. Miejmy nadzieję, że nie rozejdą się tak szybko jak ostatnio...
- Dasz radę, wierzę w Ciebie. Dobranoc. Buziaki.
- Pa, do jutra - odpowiedziałam i rozłączyłam się.

Jeszcze piętnaście minut...
Dwanaście...
Dziesięć...
Emocje rosły z minuty na minutę, serce zaczynało walić mi coraz mocnej...
Osiem...
Pięć...
Palec trzymałam na lewym przycisku myszki. Kursor skierowany na przycisku "odśwież". Strona z oficjalnymi biletami. I co piętnaście minut odświeżałam...
Trzy...
Dwie...
Jedna...
A co jak nie zdążę? Ile może być miejsc Golden Circle na Narodowym? Tysiąc, dwa, pięć? Nie no... Na pewno zdążę, nie ma takiej opcji...
Dwunasta.
Klik, odśwież.
Już są. Dostępne.
Golden Circle. Kup bilety.
Dwie sztuki. Dodaj do koszyka.
Akceptuj. Dalej. Potwierdź.
Przejdź do płatności...
Jeszcze jedno akceptuj i będę to mieć.
Potwierdź.
"Transakcja przebiegła pomyślnie"
Jest. Nie wierzę.
Mamy to. Mamy te bilety. O ja pierdole....
Natychmiast wybrałam numer do Michała.
- MAMY TO!!! - zdarłam się do słuchawki.
- Naprawdę?! Zajebiście!
- Aaa!!! - zaczęłam piszczeć jak głupia. Z ciekawości odświeżyłam stronę kilka razy. Ku mojemu zdziwieniu, było piętnaście po dwunastej, a bilety na GC nadal były. Ciekawe jak długo - zaśmiałam się w duchu.
- Jedziemy tam!
- Jedziemy tam i widzimy go!!
- Jedziemy tam i widzimy się z nim!!! Kochanie, kończę i zabieram się za pisanie emaila do organizatorów. Trzymaj kciuki i prześlij mi dobrą energię, żebym miała flow i powaliła ich na kolana moim przemówieniem - zaśmiałam się.
- Jasne! - zaśmiał się.
Rozłączyłam się i zabrałam za pisanie listu motywacyjnego. Napisałam, że jesteśmy parą i bardzo zależy nam na spotkaniu z Edem. Oczywiście zaznaczyłam, że istniej ktoś taki jak Mihey i krótko opisałam jego osiągnięcia. Nie omieszkałam oczywiście wspomnieć o jego planowanym występie na festiwalu i zamiarach o wydaniu EPki. Załączyłam nasze zdjęcie i wspomniałam, że Michał bardzo inspiruje się Sheeranem, coveruje jego piosenki(wysłałam im też linki do najpopularniejszych filmików). Lałam wodę jak nigdy ale efekt końcowy wyszedł bardzo zadowalający.
Wysłałam kopię do Michała z pytaniem co on o tym sądzi. W czasie gdy czekałam na jego reakcję odświeżyłam stronę z biletami. No i stało się. Była godzina 13 i biletów na GC brak! Były jeszcze pozostałe, czyli płyta oraz trybuny. Odetchnęłam z ulgą widząc na swojej skrzynce mailowej wiadomość potwierdzającą o zakupie biletów. Chociaż... Mimo wszystko nie uspokoję się dopóki nie będę ich trzymać w ręce... Odświeżyłam pocztę. Dostałam też odpowiedź od Michała... Jest super, wysyłaj im! ... No i poszło. A co tam. jak to mówią, YOLO? Raz się żyje.
Spróbować warto, a co oni na to, to się okaże.
Pozostaje trzymać kciuki.

Następne dni mijały szybko... Lena nadal nie czuła się za dobrze, ale była u lekarza który potwierdził ciążę. Zalecił jak o siebie dbać, czego nie jeść, nie pić, żeby się nie przemęczać. W dniu którym u niego była, dzieciątko miało dokładnie tydzień. Zapowiedział jej termin na okolice połowy lutego. Lena ciągle nie mogła się z tym wszystkim oswoić. Myślę, że po prostu na razie to do niej nie dociera, i zacznie dopiero wtedy gdy brzuch zacznie jej rosnąć.
Ja i Michał przygotowywaliśmy się do festiwalu. Miał się odbyć dokładnie w dniach 26-27 czerwca, z czego on miał występować w piątek, w pierwszy dzień. Zostało nam więc około dwudziestu dni. Robiliśmy próby codziennie po dwie-trzy godziny. Ćwiczyliśmy ustalone piosenki: Give Me Love, You Need Me I Don't Need You, Bloodstream, One More Night, Shake It Off, Good, Love or Friends, Sunshine. I tak jakoś zleciało. Najlepiej szły te z repertuaru Eda bo ich grał najwięcej. Troszkę gorzej przy utworze Maroon 5, musieliśmy wyćwiczyć te górne dźwięki. Piosenka Taylor dobrze, aczkolwiek do wyszlifowania było budowanie melodii na loop station. Wbrew pozorom była ona bardzo skomplikowana, ale efekt końcowy był powalający. Jego autorskie nutki jakoś leciały, aczkolwiek zastanawialiśmy się czy nie zamienić ich na inne. Ta kwestia była do przemyślenia.

Czerwiec leciał bardzo szybko, atmosfera z dnia na dzień stawała się coraz bardziej gorączkowa. Przełomowym dniem w tej rutynie były 5. oraz 13. czerwca. W tamten piątek dostałam bilety. Były idealne. Odetchnęłam z ulgą. To było wspaniałe uczucie trzymać nasz skarb w ręce. Do tej pory żyłam trochę w niepokoju, ponieważ bilety niby były kupione, ale jednak zawsze coś mogło pójść nie tak. Oprawiłam je w ramkę i powiesiłam na ścianie. Szczerzyłam się do nich dobre kilkanaście minut już wyobrażając sobie Sheerana wychodzącego na scenę i krzyczącego "Hello Warsaw!". Lepsze od tego mogłoby być tylko M&G. Czekaliśmy z niecierpliwością, ale odpowiedź nie nadchodziła. I już prawie straciliśmy nadzieję, lecz wtedy właśnie nasze oczekiwanie zostało wynagrodzone.
W sobotę 13 czerwca, otrzymaliśmy odpowiedź od organizatorów koncertu Eda. Jak co dzień rano sprawdzałam pocztę. Przesuwałam na dół. próbując wyłapać coś sensownego ze stosu reklam i powiadomień z facebooka i twittera. No i udało się. Patrzyłam na tego maila ale bałam się go otworzyć sama. Momentalnie serce zaczęło walić mi jak wtedy, gdy kupowałam bilety.
Zadzwoniłam więc do Michała.
- Kochanie... - zaczęłam.
- Tak? Przyjdę na próbę dziś wieczorem, bo muszę jechać na przedstawienie brata z kółka artystycznego.
- Nie, nie. Nie chodzi mi o próbę... Nie zgadniesz co się stało...
- Obawiam się, że nie. Tyle ostatnio się dzieje, może jakieś słowo-klucz?
- Koncert.
- Koncert Eda? Odwołany?!
- Co?! Nie! - zaśmiałam się - Skąd u Ciebie takie dramatyczne myśli?
- No nie wiem... Nie lubię tych słów, zawsze wydaje mi się wtedy, że stało się coś złego... - zaśmiał się.
- Dobra, to już Cię nie stresuję i zdradzę Ci rąbka tajemnicy. Sześć słów. Reszty się domyśl.
- Co?...
- Koncert. Mail. Czekam - rozłączyłam się.
Michał na szczęście załapał o co mi chodziło więc za niespełna pięć minut usłyszałam pukanie do drzwi.
- Szybko! Bo już nie mogę się doczekać!
- Boisz się?
- No, tylko trochę...
- Cokolwiek tam przeczytamy, pamiętaj że Cię kocham i dziękuję Ci za to, że to zrobiłaś.
Usiedliśmy na kanapie.
- Gotowy? - zapytałam z iskrą w oku. On w odpowiedzi skinął głową.
- Otwieramy - powiedzieliśmy jednocześnie, po czym kliknęłam w maila.
Naszym oczom ukazała się następująca wiadomość:

Witamy,
dziękujemy za wiadomość. Podobnie jak ostatnio planowaliśmy uhonorować kilka osób darmowymi spotkaniami z gwiazdą wieczoru Edem Sheeranem. Wasza wiadomość dotarła do naszego biura jako pierwsza ale nie jako jedyna. Zgłosiło się około trzydziestu kandydatów. Wspólnie z kilkoma osobami odpowiedzialnymi za rozplanowanie tego wieczoru zdecydowaliśmy, że na spotkania z fanami oraz redaktorami przeznaczymy 45 minut przed koncertem. W tym będą wywiady z telewizją oraz z pojedynczymi osobami. Po długiej dyskusji oraz zapoznaniu się z kandydatami wytypowaliśmy pięć osób. Meet&Greet zostaje przyznany administratorom oficjalnego fanpage oraz waszej dwójce.
Pozdrawiamy, więcej informacji wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz